Nic się nie zapala, niestety. Byłby jakiś punkt odniesienia.
Printable View
Nic się nie zapala, niestety. Byłby jakiś punkt odniesienia.
No to trzeba podpiąć alfę pod kompa bo to może być i przeplywomierz i czujnik wału albo jeszcze coś innego.
Jeśli masz zwykły multimetr to spróbuj zmierzyć oporność czujnika wału (brązowa kość na kolektorze ssącym) i napisz, co zmierzyłeś jak silnik jest zimny i po nagrzaniu, kiedy zaczyna szarpać.
Nie mam nic, niczego nie zmierzę. Teraz pozostaje czekać do jutra i próbować dotoczyć ją do warsztatu. Chciałem mieć jakiś punkt odniesienia kiedy tam się udam. Tak czy inaczej ogromne dzięki za pomoc i chęci.
Z odpiętym przepływomierzem to możesz Jtd jeździć a nie TSem, nie dawajcie bezsensownych i nie sprawdzonych rad!
Sprawdż czujnik temperatury
Kolego bonzaj - ja mam TS i jak mi padał przeplywomierz to po odpięciu wtyczki była zdecydowana poprawa, więc kupilem nowy, zalożyłem i kłopoty się skończyły.
Rada jest jak najbardziej sprawdzona i sensowna - tylko niestety nie we wszystkich przypadkach działa, a spróbować nie zaszkodzi, to nic nie kosztuje, a może pomóc.
Tyle tylko, że ja miałem inne objawy - na zimnym silniku strzelał i nie chcial ciągnąć, a po nagrzaniu jeszcze dało się jechać.
Troszkę to zabawne, problem został (chyba) rozwiązany. Jadę dziś z zamiarem odstawienia samochodu do warsztatu. Oczywiście całe 27 km jakie miałem do pokonania Alfa jechała tak jak to opisałem - jak szarpiący muł. Wjechałem do miasta i kompletna tragedia. Jedynka ledwo jedzie, dwójka szarpie i jedzie jeszcze gorzej. Zaraz po lewej miałem myjkę samoobsługową więc uznałem, że skoro zatrzymać się muszę to przy okazji umyję ślicznotkę. Przez ten czas odetchnęła i jakoś pojechała. Wjeżdżając do miasta miałem już dość głęboką rezerwę więc postanowiłem zalać co nieco żeby nie robić przypału w warsztacie, przyprowadzając auto z pustym bakiem. Czas na warsztat, okazało się, że polecają drugi koniec miasta. Jadę. I to jak jadę. Nic się nie dzieje. Pięknie wchodzi na obroty. Trochę mi zeszło ponieważ mechanika znaleźć nie mogłem a ona cały czas bez zarzutu. W końcu podjechałem pod warsztat, naświetlam sprawę i zaznaczam, że w tej chwili coś się jej odwidziało i jedzie normalnie. Coś mnie tknęło i wspominam o tankowaniu na Statoilu w Lędyczku i o tym, że ok 5km po tankowaniu zaczęły się problemy. Pytam czy to możliwe żeby to było przyczyną. Mechanik na to - jak najbardziej. Otworzył maskę, posłuchał. Wszystko gra. Kazał ją po dzisiejszym tankowaniu trochę potyrać więc pojechałem na stare lotnisko. Wszystko w normie. Droga na lotnisko, samo lotnisko, powrót.
Tak więc stanowczo odradzam i przestrzegam przed tankowaniem na STACJI PALIW STATOIL W MIEJSCOWOŚCI LĘDYCZEK (droga nr 22, kierunek Człuchów / Gdańsk)!!!
Wszystkim dziękuję za rady i okazaną pomoc. Odżyła troszkę moja wiara w ludzi po zarejestrowaniu się na tym forum kiedy zobaczyłem jak wiele osób stara się pomóc i doradzić.
Mały elaborat mi tu wyszedł ;)
Jeszcze raz wielkie dzięki!
Pozdrawiam
No to szkoda, że nie skojarzyłeś faktu, że zaraz po tankowaniu zaczęły się kłopoty. Jeśli nie pomyliłeś dystrybutorów i nie zalałeś ON, to ciekawe co to byla za mikstura, że samochód na zimnym jechał a po nagrzniu nie.
Obyś miał rację ,ale ja w aż tak syfiaste paliwo nie wierze:dontknow: