Za dwa lata to będę wiedział w jakim stanie jest samochód po 2 latach eksploatacji a w jakim stanie obecnie jest auto to wiem chyba teraz:rolleyes:
Printable View
ja wolalbym przed liftowa i troche kasy zostawic sobie na ewentualne naprawy ktore trafia sie i tak a lepiej cos samemu zrobic bo ma sie pewnosc przynajmniej ze to "napewno" zostalo zrobione
Chyba nie... Ogółem chodzi, o to że np. po 3 miesiącach nagle pęknie Ci dolot IC, sprzęgło zacznie Ci słabiej brać, amortyzator Ci się rozleje, łożysko zacznie "szumieć". A to nie będzie Twoja eksploatacja, tylko byłego właściciela, bo Ty jeszcze nie zdążyłbyś dojechać tak tych części. Co przez pierwsze miesiące może się wydawać, że jest wszystko super, bo jeździ! Jeszcze jak autko poczuje nasze drogi, a wcześniej nie jeździło w PL to już szafa gra... :)
Oczywiście życzę Ci wszystkiego najlepszego z Twoją alfą ;). Ja niestety po wniebowzięciu po zakupie, po jakimś czasie obudziłem się z tym, że nie będę tylko tankował... ;D
Choćby nie wiem jak było wspaniałe zakupione auto, używane jest używanym.
I krótka piłka tak jak pisze kolega wyżej a nie bedzecie opowiadać bajki.
Ja kupiłem w niezłym stanie i ... w 9 miesięcy musiałem doinwestować niecałe 4tys (głównie zaraz po zakupie zawiecha i kilka innych rzeczy, a potem całość od urządzeń pomocniczych) ;) Do tego w tym roku z przewidzianych wydatków jeszcze trochę ponad 2tys (zawieszenie tył + przód wahacze górne, do tego tarcze i klocki na tył oraz linki).
Nie liczę kosztu lakiernika (bo to była fanaberia) i kupna/wymiany opon/filtrów/oleju bo to czynności nie związane ze stanem auta (chociaż kupno z ładnym kompletem kół zima/lato oszczędzi trochę PLN)
W ogólnym rozrachunku wychodzi w takim razie, że żeby kupić zdrową to trzeba kupić nową (ale już nie produkują). Bo jeśli nawet ktoś kupi dwuletnią to nie wiadomo co wyjdzie w niej za 5 lat.
Myśląc w ten sposób to nawet ta nowa nie musi być zdrowa bo za 5 lat może się coś sypnąć (nie z powodu poprzedniego właściciela bo takowego by nie było, ale dlatego, że np. monter Angelo czy inny Mariano miał zły dzień i słabo dokręcił śrubę)
Pytanie było ile trzeba wydać kasy, żeby kupić zdrową 147-ke. Prawda jest taka, że całkowicie zdrowej na pewno się nie kupi. Można kupić zadbaną bądź niezadbaną. A chyba kupując samochód i sprawdzając go w ASO wiem czy jest zadbany, co było robione, jak było robione i co trzeba ewentualnie zrobić.
Heh, z tymi 5 latami to przesadziłeś...
Moim zdaniem 18tyś spokojnie wystarczy na sztukę w dobrym stanie - oczywiście nie wykluczam dość żmudnych poszukiwań ;) Co do stanu samochodu jednak, ja bym nie liczył na trafienie igiełki nie wymagającej wkładu po zakupie. Po pierwsze rozrząd - trzeba mieć naprawdę bardzo pewne/zaufane źródło żeby z całkowitym spokojem (i czystym sumieniem ;)) nie musieć rozrządu wymieniać. Po drugie zawieszenie - często lepiej jest kupić ogólnie zadbane auto, ale z wahaczami do wymiany za nieco niższą kwotę (i kupić samemu dobre części - przynajmniej wiadomo potem czym się jeździ) niż kupić stan "igłę", a po miesiącu okaże się że wahacze owszem były nowe ale FASTy i właśnie dokonały swego marnego żywota :)
Ja swoją 147 kupiłem we wrześniu 2011 za 16 000zł ('03 140km, przebieg 170tyś) od innego alfaholika (polowałem na młodszą wersję po FL za ok24tyś, ale po rozeznaniu się w rynku mój zapał mocno osłabł więc nie zastanawiałem się długo jak pojawiła się możliwość kupna mojej obecnej za to z o niebo pewniejszego źródła niż którykolwiek handlarz). Do wymiany był tylko jeden przegub, poza tym auto było w bardzo dobrym stanie. Do tej pory musiałem zainwestować jeszcze w jeden wahacz górny i dolny (przód), termostat, nowy akumulator, obie linki ręcznego i być może jeszcze jakieś drobiazgi o których teraz już nawet nie pamiętam. W każdym razie całościowo zamknąłem się w kwocie 18tyś ze sporym zapasem i mam naprawdę zadbany egzemplarz, do tego z bardzo ładnymi niestandardowymi 17" felgami :)