Napisał
Tomek_KRK
To są auta potem koszmarnie trudne w sprzedaży, jeżeli nie weźmie ich jakiś znajomy/kolega/ktoś z rodziny. To trochę kuriozalnie brzmi, ale naprawdę zbyt niski przebieg jest takim samym problemem przy sprzedaży, jak przebieg bardzo wysoki. Przy bardzo wysokim wszyscy zakładają duży stopień wyeksploatowania auta, a przy bardzo niskim - poważną przygodę blacharską, bo przecież "nikt normalny takich aut nie sprzedaje z takimi małymi przebiegami". U mnie rekordzistka - 1.5 roczna Meriva 1.3 CDTi z przebiegiem 3400 km (!!!), salon PL, gwarancja, była "niesprzedawalna" do momentu, gdy dojeździłem nią do 15000 km przebiegu. Wtedy dopiero znalazł się nabywca, który zapłacił za nią dokładnie tyle, ile chciałem przy niższym przebiegu. Podobnie było z 10-letnim Fordem Scorpio 2.9 V6 Cosworth, z przebiegiem 53 tys km - po kolejnym z rzędu odebranym telefonie z pytaniem "Ile Pan zdjął z licznika" - auto zostało do eksploatacji na codzień. Zrobiło kolejne 70 tysięcy kilometrów w 1.5 roku i po tym przebiegu trzeba było wymienić przedni wahacz. Auto o opinii super awaryjnego wynalazku.
2-letni Seat Cordoba, z przebiegiem 9000 km, stał u mnie 2 miesiące i ludzie chcieli przez rurę wydechową do silnika zaglądać, żeby SOBIE udowodnić, że to niemożliwe, że ktoś się pozbył bez poważnego powodu takiego auta. 4-letnia Avensis i 25 tysięcy przebiegu - dramat. Ludzie chcieliby takie auto w cenie podobnych z Allegro z przelotami pod 200.000 km, no bo "Panie, tyle taka Toyota kosztuje". Tak więc z jednej strony - fajnie takie auto kupić, z drugiej - niefajnie sprzedawać.