Napisał
Tomek_KRK
To od tego momentu do świadczenia komercyjnych usług NAPRAW samochodów jest taaaaaaaaka długa droga. Póki temat jest oczywisty - to można się bawić w taką diagnostykę, bo wiele rzeczy nie wymaga nawet dotknięcia oscyloskopu, czy też innego poważnego narzędzia. Wystarczy normalne urządzenie diagnostyczne, podpięte pod ECU oraz sprawny i działający mózg.
Wibracje samochodu mogą pochodzić nie tylko od uszkodzonego koła dwumasowego. Mogą pochodzić także od uszkodzonej poduszki zawieszenia zespołu napędowego. A tą może trafić szlag w dowolnym momencie eksploatacji. I tego też nie sprawdzisz żadnym elektronicznym urządzeniem. Nowa dwumasówka, nim pozrywało w niej sprężyny, też zapewne nie przenosiła wibracji. Więc jaką miałabyś pewność, że został zamontowany odpowiedni podzespół przy odbiorze auta???
To, o czym piszesz, to jest zaledwie niewielka część czegoś, co nazywamy diagnostyką samochodu. Bo uszkodzenia możesz mieć elektroniczne, lub mechaniczne. Mechaniczny defekt zauważysz (lub nie), wnikliwie oglądając każdy podejrzany element. Niestety niektóre podzespoły wymagają czasochłonnego demontażu, co się wiąże z problemem z klientem i jego wypłacalnością... Co innego jest hobbystycznie zdiagnozować komuś coś za pomocą komputera i powiedzieć "stary, mi tu wychodzi, że to jest taki a taki problem", a co innego wzięcie odpowiedzialności za swoją działalność. Mechanik ma o tyle trudniej, że klient domaga się po pierwsze trafnej diagnozy, po drugie niskiej ceny usługi, po trzecie - szybkości działania. A ZUS ani skarbówka nie czeka, aż się ktoś skończy bawić charytatywnie z miernikiem uniwersalnym czy oscyloskopem i zacznie na usługach zarabiać, tylko brutalnie prostuje rzeczywistość wyciągając macki po swoje. Jak się to przekłada na praktykę? Bardzo prosto - np. wpada facet do serwisu i ma wibracje na silniku. I teraz jeśli nie masz odpowiedniego doświadczenia z danym samochodem, to aby być w 100% pewnym diagnozy - należałoby oprócz przeanalizowania wszystkich sygnałów elektronicznych wyjąć także dwumasówkę, wyjąć wszystkie poduszki zawieszenia zespołu napędowego, położyć to na stole i pooglądać, do analizy dać wtryskiwacze i na sam koniec będziemy mieli w miarę wiarygodną opinię dot. powodów drżenia silnika. Koszt takiej diagnostyki - lekko licząc tysiąc pięćset złotych. Klient po takiej wycenie zabiera się z serwisu w trybie przyspieszonym, rzucając pod nosem niewybredne komentarze na temat zdzierstwa i próby oszukania. A ktoś chciał być tylko w 100% profesjonalny.