Napisał
OTTO1
No to mam zagwozdkę.
Bo auto po całym perypetiach stało bez ładowania (ładowałem 508) i rano odpali bez zająknięcia, zniknęły też wszystkie kontrolki, wszystko wróciło do normy.
Więc albo aku ma "dwubiegunowość" ale to już i tak jego koniec, albo faktycznie gdzieś woda się dostała i go rozładowała przez jakieś zwarcie?
Z lewej strony lałem na felgi wodę z węża, tak zraszając a z prawej nie sięgał wąż więc konewką tam na bank nic nie zalałem.
No chyba że jakieś kable/wtyczki od klocków lub ABS?
A czy przy przednim lewym kole jest coś co mogła zakaz woda?
Teraz go podładuje 6 godzin i potem mam godzinę drogi, następnie 4-5 h postoju i powrót, myślę że tam mi też odpali.
A czy aku jak duże całkiem to zawsze da się odpalić od innego auta i kontynuować jazdę?
Bo w dieslu nie potrzeba prądu do świec ale w benzynie bez iskry nie pojadę?