Napisał
Knapek
O moją Giuliettę już kilka razy pytali w ASO kiedy sprzedaję, więc daleko kupca szukał nie będę. Zresztą na ich parkingu stoi kilka Giuliett pracowników, więc pewne jakiś kolejny nie będzie chciał być gorszy od kolegów i też sobie kupi, a że znają samochód to nie będą wybrzydzać. Nigdy nie miałem problemów ze sprzedażą żadnego samochodu, a też miałem tylko nowe z salonu. Normalnie tras po ciemku po jednopasmowych wiejskich drogach prawie nie robię, wszędzie gdzie zwykle jeżdżę dojeżdżam obwodnicą, ekspresówką albo autostradą ewentualnie zwykłą dwupasmówką. A w wakacje po nocy zwykle nie jeżdżę, zresztą robi się późno ciemno, więc nie widzę problemów. W Polsce to jest jakaś fobia ze świeceniem kiedy nie trzeba i czym nie trzeba. Co pomyśli dresiarz jadący z przeciwka na temat moich świateł mnie nie interesuje, bo jego samego i tak oślepi sam widok samochodu, którego pewnie sam w cały swoim życiu z bliska nie widział. I może ktoś uwierzy, może nie, ale nigdy w życiu nie zmieniałem w żadnych ze swoich samochodów żarówki świateł mijania. Czujniki by się przydały, ale prawie całe życie jeździłem bez i żyję bez najmniejszej rysy, więc też sobie poradzę. A co do ceny, łatwiej przekonać żonę do kupna samochodu za powiedzmy 110 tys., bo to tylko 11 tys. więcej niż 99 tys., a to już nie jest jest magiczne 100 tys. i czy 99 tys. czy 50 to już psychologicznie mała różnica, niż do kwoty powiedzmy151 tys., bo to już jest prawie 200 tys. Poza tym ze słyszenia wie, że teraz trzeba na samochód wydać przynajmniej około 80-90 tys., więc taka kwota nie jest przerażająca.