Też się do takich zaliczam, chociaż jak już czekałem na Julkę to starej 147 pozwoliłem się pobrudzić;)
Printable View
Kiedyś podwoziłem moich przyjaciół, a oni posadzili w mojej Julce syna z lodem w ręku - sami robiąc to samo. Moja żona widząc moją minę oraz reakcję (mamrotanie coś pod pod nosem) oświadczyła, że nie jemy w samochodzie. Zdziwienie współpasażerów było ogromne. Wniosek- to może My jesteśmy jakoś zakręceni? :)
Ja u siebie i jem i piję i nie jestem jakoś przewrażliwiony i staram się swobodnie korzystać z przedmiotów ale z niektórymi znajomymi (szczególnie takimi którzy nie szanują niczego) jest czasem kłopot i nie dotyczy to tylko auta. I wtedy sam sobie zadaję pytanie czy to ja jestem dziwny czy oni. Np wsiada ktoś do auta i na konsoli kładzie torbę z metalowymi okuciami od spodu i nią szura. Albo siada na czystej jasnej skórzanej kanapie, tak trochę w kucki opierając podeszwy butów na niej (nie raczymy gości "papuciami" i generalnie przynajmniej w lato chodzi się w obuwiu). O nie pilnowaniu dzieci gdy te grzebią po szufladach i przesuwają meble nie wspomnę. Ciężki temat: z jednej strony miło się spotkać z drugiej trzeba się liczyć ze stratami jak po bitwie. Czy to kolejny dylemat typu być czy mieć?