To może dodam kilka słów od siebie. Tak się składa że miałem każdy niemiecki wóz lat 90-tych. W kolejności mercedes, bmw, audi,opel,passat a od miesiąca jeżdżę AR166. W tej chwili mogę porównać tylko koszty "na rozruch" i akurat one zdecydowanie wypadają na korzyść AR. O ile na dzień dobry do passata musiałem dołożyć prawie 4 tys. zł tak w alfie zatrzymałem się na 1 tys. Przez 3 lata użytkowania, pasek wyssał ze mnie jakieś 15 tys zł, a i tak jazda nim od początku do końca była nieopisaną męką. Owszem passat był wypasiony na max (wersja full łącznie z dvd), ale co z tego jeżeli nie miał 'tego czegoś". Alfa to ma i różnica polega na tym że do passata nie chciało mi się wsiadać, a z AR nie chce mi się wysiadać.
Każde eksploatowane auto wymaga jakiegoś wkładu finansowego rzecz w tym aby był w rozsądnych granicach.
W każdym razie obaliłem mit o bezawaryjności niemieckich wozów i teraz nadszedł czas na obalenie kolejnego mitu - awaryjności Alfy.