Jak wracałem do auta to widziałem w środku dwie osoby z przodu, ale nie zanotowałem żadnego uśmiechu więc pomyślałem że to kolejny "Alfiarz z przypadku";) A że dużo takich ostatnio spotykam, to mój zapał do pozdrawiania wszystkich w AR nieco osłabł. Ale jednak takie sytuacje dodają wiary w Alfisti (że nawet w Myśliborzu, na tym zabiedzonym peerelowskim CPN-nie, można spotkać "swego";)
Do następnego!