Napisał
julka
I ma kolega rację. Ja z kolei mówię, że między nowym a używanym (demówką) jest taka różnica jak między dziewicą a rozwódką - nigdy nie wiesz, kiedy syfa złapiesz. Z pełną analogią. Z dziewicą, tzn. nówką, nie można od początku brutalnie się obchodzić, bo zbiesieje. Trzeba delikatnie acz stanowczo docierać a się odwdzięczy bezproblemową eksploatacją. I wiesz co twoje. Na demówkach nie jeden się przejechał. Tu nie chodzi tylko o turbinę ale choćby o sprzęgło, skrzynię i ułożenie silnika. Przykładowo kolega tak samo szybko jak kupił demówkę leona, tak szybko sprzedał.
Skoro ktoś sprzedaje taką demówkę, to po co? Model i wersja wciąż aktualne, wciąż mogłaba służyć do jazd próbnych. Widocznie już nie może. Zreanimowali i na sprzedaż.
Miałem podobny dylemat. W życiu nie przypuszczałem, że wydam na auto > 50k. Skoro już się przełamałem, to 70k czy 80k nie robiło różnicy. Jak tak kochasz tą swoją kobitę, kup jej 170KM ale z fabryki. A jeśli nie możesz, to 120KM nawet - pal licho - gołe, byle nie demo.