Szybkie pytanie bo stoje na parkingu i czekam. Wg instrukcji nie zalecaja holowania auta dlatego pytam. Mam do odholowania auto na 50km lepiej wziac na lawete czy mozna brzpieczbie holowac?
Skrzynia manual
Printable View
Szybkie pytanie bo stoje na parkingu i czekam. Wg instrukcji nie zalecaja holowania auta dlatego pytam. Mam do odholowania auto na 50km lepiej wziac na lawete czy mozna brzpieczbie holowac?
Skrzynia manual
jak manual to nie powinno sie nic dziac. Jesli silnika nie dziala to miej na uwadze slabe hamulce.
Nie dziala. Wyciekl plyn chlodniczy. Ostatnio termostatwymienialem i ktos chyba spapral sprawe.
Powiem tak – spróbuj skręcić kierownicę bez wspomagania. Również hamowanie jest bardzo słabe bez wspomagania. Jeśli to nie jest automat to holować można, ale jest to niebezpieczne (właśnie ze względu na utrudnione skręcanie i hamowanie). Przy lekkim cinquecento da się holować, ale przy ciężkiej 159 z krótkim układem kierowniczym to raczej niemożliwe.
Mega niebezpieczne. Kiedyś jechałem przez miasto bez wspomagania (pasek strzelił) i o ile na łagodnych łukach to w miarę, o tyle przy wjeździe do warsztatu mało w ścianę nie wyrżnąłem (156).
Kiedyś nie było wspomagania a jeździliśmy
Panowie, przejedźcie się 159 bez wspomagania kierownicy i hamulców i potem jeszcze raz napiszcie. Da się. To prawda. Ale ryzyko jest spore i trzeba być tego świadomym. A autor tematu niech podejmie decyzję. Przypominam, że mamy opony 225 i krótki układ kierowniczy.
Chyba koledzy nie wiedzą o co chodzi. Ja jeździłem i kredensem i maluchem, i 106 które wspomagania nie miały. Ale tam jest do tego cały układ zaprojektowany odpowiednio. W 156 jak wspomaganie siądzie to jakby koła w prawie zastygniętym betonie ugrzęzły - moja żona by tego na milimetr nie ruszyła.
A siłownię mam w domu, ale dziękuję za troskę :)
Właśnie o to mi chodziło. Fabią bez wspomagania ciężko mi się jechało, zakwasy miałem parę dni. A 159 po prostu bałbym się.
Bo kreci się po ruszeniu:)A tak na poważnie to autem bez fabrycznego wspomagania kreci się lżej niż autem z wspomaganiem ale nie działającym.Ale wystarczy ze holujacy pamięta ze holuje:)i będzie ok.
Nie widzialem nic w wiadomosciach ani zadnych filmikow na youtube o dwoch wariatach co holowali brere i nie chciala skrecac. Podejrzewam ze kolega od wczoraj w domu a dzis juz pewnie auto sprawne.
Da sie napewno holowac nie trzeba przeciez jechac 100 km/h. Jest ciezko ale powoli sie zajedzie. W koncu brera tez ma na wyposazeniu hak i otwor holowniczy
Na początku stycznia holowałem 159 od mechanika do mechanika. 15 stopni mrozu i kuzyn za kierownicą nie płakał. 20 lat temu wymieniałem pompę wody przy 20 stopniowym mrozie przed garażem. Kuźwa, a z wy z zadania dla małego dziecka robicie problem nie do rozwiązania. Krotki układ kierowniczy? Ruszyć głowami...przecież to lepiej niż gorzej...
Potwierdzam miałem nieprzyjemność jechać 159 bez wspomagania, dobry trening mięśniowy :-D A panowie " prawdziwi mężczyzni " niech spróbują;-) Dokładnie jak koledzy wyżej piszą - w samochodzie, które fabrycznie nie posiada wspomagania kierownica chodzi lżej niż w aucie z fabrycznym wspomaganiem, które nie działa.
50km holowania 9 czy brery ?
j3szcze niech to ma byc po miescie - ja dziekuje
jeszcxe jak to ma byc teraz ( slisko itp )
tym bardziej dziekuje
ale co kto lubi
morzna ? morzna :p
50 km miasta.o kurcze.
[QUOTE=strus;1754131]I inne przełożenia... W maluchu mniej się siłowałem niż 156 która była holowana...
tam byl slimak i slimacznica :)
a miałes w maluchu zapieczone sworznie ,to była jazda
W maluchu napęd jest na tył, więc i mniej żelastwa na osi skrętnej. Jest też mniejszy nacisk na przednie koła z powodu umieszczonego silnika z tyłu. Masa samego pojazdu też jest istotna.
Dobra teraz będziemy się czepiać mas, nacisków, faz księżyca i odległości ziemi do Jowisza. Krótko mówiąc kto chce za friko siłke to do samochodu z niedziałającym wspomaganiem. Zawsze lżej kierownica będzie latać w samochodzie bez wspomagania niż w samochodzie z niedziałającym wspomaganiem (mowie tu o samochodach osobowych tak mniej więcej po 90).
PS
Mam nadzieje ze kolega bezpiecznie dojechał do domu/warsztatu.
Tak bezpiecznie dojechałem, aczkolwiek lekko nie było. O ile brak wspomagania kierownicy można było przeżyć, o tyle problemem było brak wspomagania hamulców. Przy tym to trzeba mieć nerwy ze stali i absolutnie twardą nogę :) Przejechaliśmy jakoś te 50km albo nawet wyszło troszkę więcej, auto zrobione- padł wężyk do termostatu - pierwszy mechanik który wymieniał termostat spaprał sprawę, bo na chama wcisnął stary wężyk, zamiast poinformować, żeby kupić i włożyć nowy. Po 2 miesiącach od wymiany na pewno by się nie uszkodził - pewnie był już taki przy wymianie. Koszt naprawy wyniósł całe 70zł, więc zamówienie lawety, co by wyszło 450zł znacząco by podniósł tę kwotę. Więc pomimo tych wielu trudności chyba warto było holować :)
Dzięki za zainteresowanie tematem.
DLA POTOMNYCH Z TYM SAMYM DYLEMATEM:
Holować taki kawał można, ale kierowca musi być mega skupiony i brać pod uwagę niską prędkość przy holowaniu i holujący musi ostrożnie hamować. Na zakrętach nie jest tak źle, gorzej z rondami. W mieście bym tyle nie holował, poza miastem owszem.
Właśnie wczoraj reanimowaliśmy Alfę kuzyna na stacji benzynowej po wymianie...termostatu.
Mechanik tak mocno zacisnął wężyk (wąski wychodzący z termostatu u góry) że przeciął go opaską.
a ja mam pytanie delikatnie nawiązujące do tego tematu - gwałtowna utrata płynu chłodniczego. W L-ko wozie żony (fiat seicento 0,9), pompa wody poddała się, wywaliła cały płyn. Do warsztatu mam jakieś 800-900 metrów. Ryzykować i samodzielnie przejechać ten dystans bez płynu w układzie, czy jednak nie ryzykowalibyście? Ot, taki OFF-topic.
pozdrawiam
ja bym nie ryzykowal , chyba ,ze dolejesz i nie wywali płynu ,nawet samej wody bo i tak bedzie zlewana,
Dokładnie, ja bym również nie ryzykował. Z odrobiną płynu jeszcze, ale przy całym wylanym to już zbyt duże ryzyko
To nawet nie ryzyko tylko 100% pewności, że jazda bez płynu zabije silnik. 50 metrów może możnaby przejechać, ale nie więcej.
800m to i dopchac mozna :p
Zaryzykowałem. Wykorzystując mały, wieczorny ruch samochodów, odpaliłem, przejechałem skomplikowane skrzyżowanie i zaparkowałem na małej, lokalnej drodze prowadzącej do warsztatu. (silnik włączony przez jakieś 40 s). Zapewne w przypadku Alfy nigdy nie podjąłbym takiego ryzyka, ale w przypadku tej rodzinnej L-ki, ryzykowałem tylko długotrwałym gniewem i fochem żony z powodu ewentualnego uszkodzenia silniczka (a może to jednak było większe ryzyko ???). Powiem tak, po tym dystansie głowica zrobiła się lekko ciepła, więc raczej nic nie powinno się stać. W tygodniu dalsza część podróży seja do warsztatu (duża część drogi z wykorzystaniem spadku terenu).
Dzięki za komentarze.
Pozdrawiam
Fajnie jest wszystkiego doświadczyć na "własnej skórze". Jest o czym opowiadać :)
Wymieniłem kiedyś silnik w aucie. Nie mogłem doczekać się efektów. Tak bardzo nie mogłem się doczeka, że uruchomiłem go bez płynu. Po 5 min zorientowałem się, że się nie ....nagrzewa płyn.
Nic się nie stało.
- - - Updated - - -
Myślę ,że głowicę miałeś załatwioną już przed wyciekiem płynu. Z jakiegoś powodu uciekł....
Tak naprawdę to pęknięta głowica spowodowała duże ciśnienie w układzie chłodzenia, które uszkodziło (rozerwało) przewód od nagrzewnicy. Stąd nagły wyciek większości płynu z głowicy i momentalna utrata ogrzewania. Ale wiesz... to nie pasowałoby do mojej teorii o 50 metrach.
Mimo wszystko ja nie ryzykowałbym jazdy bez płynu nawet 100 metrów. Po to mam assistance, żeby w takich awaryjnych sytuacjach pomogło. To tańsze niż laweta. Nie robię cyrków, nie holuje ciężkiego kloca.
Oczywiście nie róbcie tego w domu, ale mój kolega na saksach w Holandii pracował w zakładzie demontażu pojazdów. Sprawdzali ile szrot wytrzyma bez płynów ustrojowych. Rekordzistami były silniki Hondy wytrzymujące do zatarcia jakieś 20 min....