Dzięki forum jakoś łatwiej było mi wydawać na nią czas i pieniądze...
Efekt wymuszenia ciężarówki, aż wyrzuciło mnie na wysepkę (szkoda całkowita)
Uważajcie tam na drogach bo wariatów nie brakuje, bywajcie.
Załącznik 268390
Printable View
Dzięki forum jakoś łatwiej było mi wydawać na nią czas i pieniądze...
Efekt wymuszenia ciężarówki, aż wyrzuciło mnie na wysepkę (szkoda całkowita)
Uważajcie tam na drogach bo wariatów nie brakuje, bywajcie.
Załącznik 268390
Bardzo przykro, liczę że kupisz kolejną AR. Powodzenia
Wysłane z mojego Nokia 7 plus przy użyciu Tapatalka
Głowa do góry. Ważne ze jesteś cały i zdrowy. Koniecznie kup kolejną. P.s moja 159 jest takiego samego koloru.
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Nic się nie martw...chorujesz na nieuleczalną chorobę i wkrótce będziesz miał znów objawy...jestem tego pewny:)
Gdybyś miał jakieś problemy z uzyskaniem odszkodowania, albo zaniżoną wyceną, to daj znać.
Powrócisz tu....
Czego życzę!
Ważne, żeś cały. Jak oglądam Stop Cham, to widzę, że takich debili, co wyprzedzają na trzeciego nie brakuje.
Także faktycznie trzeba uważać na maxa.
Co do auta, to hmm... Ceny 159 są optymalne myślę. Jak lubiłeś to auto, to bym do niego wracał :)
Eh, najbardziej denerwują chyba właśnie wymuszacze, a ci w ciężarówkach to już w ogóle: nieraz stoi taki i chce wyjechać z podporządkowanej, widzi, że ruch, to tylko czeka, aż się zrobi troszkę więcej miejsca i łup, wbija się, bo jemu się spieszy (zazwyczaj każdemu się spieszy). A jak się na takiego trąbi, to potem będzie celowo zamulał (już się mu przestało spieszyć).
Ważne, że ze zdrowiem wszystko ok ;-)
Na Twoim miejscu, skontaktowałbym się z jakimś porządnym, sprawdzonym blacharzem, żeby to ocenił, ba tak "na pierwszy rzut oka", nie są to wcale duże uszkodzenia - jeśli podłużnice są całe, to ja bym ją naprawiał, nie przejmując się "szkoda całkowitą", bo w przypadku OC sprawcy, możliwość narzucenia poszkodowanemu szkody całkowitej, jest mocno ograniczona, ale oczywiście dla ubezpieczyciela taki wariant jest najkorzystniejszy, tyle tylko, ze to Ty jesteś decydentem, a nie oni.
Ubezpieczyciele, celowo zaniżają wartość rynkową pojazdu i zawyżają koszt naprawy, żeby uzyskać szkodę całkowitą - czyli robią dokładnie coś przeciwnego, jeśli w żaden sposób nie wychodzi im szkoda całkowita, w każdym razie, jeśli chodzi o kwestię zaniżania kosztów naprawy - jeśli uznasz, że chcesz ją naprawiać, to walcz o swoje, w sądzie - ja taka batalię sądową mam już za sobą, batalię oczywiście w 100% wygraną, nawet bez żadnej dodatkowej pomocy prawnej, a sędzina, czytająca wymagania ubezpieczyciela, co do naprawy samochodu, nie potrafiła powstrzymać się od śmiechu.
Sprawa, od złożenia pozwu, do prawomocnego orzeczenia, trwała trzy miesiące, podczas których odbyły się 3 rozprawy i zakończyły prawomocnym orzeczeniem, z nadaniem klauzuli natychmiastowego wykonania.
wyrok w 3 miesiące? niemożliwe.
Sprawa zakończyła się w pierwszej instancji, bo Warta - z nią walczyłem - nie odwołała się od orzeczenia, ba na żadną z trzech rozpraw, nawet nie przysłali swojego prawnika, a druga rozprawa odbyła się tylko dlatego, żeby mechanik, który naprawiał mi samochód, osobiście potwierdził kosztorys - na trzeciej rozprawie zapadło orzeczenie, które na skutek braku odwołania w terminie zawitym, uprawomocniło się.
Oczywiście nikomu nie zagwarantuję, że ich sprawa też zakończy się w tak expresowym tempie,
Widzę, ze kolega nie jeździ "dużymi", przyśpieszyć 40to tonowym zestawem to nie to samo co osobówką, a co do trąbienia - cóż, jak ktoś na mnie trąbi to też zwalniam, niech mu jeszcze bardziej ciśnienie skoczy [emoji6]. Koniec OT, najważniejsze, że nic poważnego się nie stało [emoji106]
Wysłane z mojego SM-G975F przy użyciu Tapatalka
A, gdyby tak odrobina życzliwości i zrozumienia???
Spróbuj kiedyś wsiąść do takiej ciężarówki, choćby w roli pasażera i uruchomić tzw. "empatię" - gwarantuję Ci, że inaczej na nich spojrzysz - nikogo nie usprawiedliwiam, ale warto czasami postawić się w sytuacji tych kierowców.
Kodeks drogowy jest identyczny dla wszystkich, nieważne jakiej maści auto się prowadzi.
[MENTION=77474]aro7773[/MENTION] współczuję.
Będzie następna Alfa?
Z bazy orzeczeń. Każda sprawa jest wrzucana do odpowiedniej bazy sądowej (np. sądy administracyjne: http://orzeczenia.nsa.gov.pl/), oczywiście z usunięciem personaliów.
Staram się rozumieć, naprawdę i nieraz puszczam, bo wiem, że często sprawy rozgrywają się o minuty, a tachometry to raczej utrudniacze życia. Niemniej jak jadę poza terenem zabudowanym 90km/h i w lesie z podporządkowanej wyjeżdża przede mnie kilkunastometrowy zestaw ciężarowy i zmusza do ostrego hamowania, po czym na zwrócenie uwagi klaksonem wyhamowuje do zera, gdy z naprzeciwka jadą inne samochody, uniemożliwiając tym samym nie tylko wyprzedzanie, ale i dalszą jazdę - to ja dziękuję za takiego zawodowego kierowcę.
Jeśli chodzi o kolizję to facet po prostu wymusił mi na skrzyżowaniu. Chciał zaoszczędzić 20s, następnie się upierał że to ja za szybko jechałem i chciał iść do sądu, ale policja uświadomiła go że nie ma szans na wygraną. Stary kierowca a z rozumu dzieciak
Jeszcze nie myślę o następnym samochodzie. Dzisiaj był rzeczoznawca i na dzień dobry powiedział że szkoda całkowita. Poza tym nie miałem odłożonej gotówki na takie okoliczności
I co, miałbym teraz szukać tego w tej bazie, bo Ty sobie tego życzysz?
A, co Ty chcesz osiągnąć zwracając uwagę klaksonem?
Zainstaluj kamerkę i wyślij zdjęcie na policje, to może ten, który Ci zajechał drogę, dostając mandat, czegoś się nauczy, a czego miałby się nauczyć z Twojego trąbienia?
Są zakłady blacharskie, które przeprowadzają takie naprawy bezgotówkowo, po zrobieniu na nich cesji - wymaga to formy notarialnej, a na czas naprawy, niech Ci zapewni samochód zastępczy, którego koszty rozliczy z ubezpieczycielem.
Kolego żaden warsztat nie podejmie się takiej naprawy, bo ubezpieczyciel orzekając szkodę całkowitą nie wyraża zgody na naprawę w trybie rozliczenia bezgotówkowego. Co prawda poszkodowany ma prawo naprawiać swój samochód, ale płaci z własnej kieszeni, a dopiero później może domagać się zwrotu kosztu naprawy od ubezpieczyciela (jednak nie więcej niż wartość auta przed szkodą).
Dlatego wyraźnie, napisałem o życzliwości i empatii, które to pojęcia, jak widać, są Tobie całkowicie obce - to przez takich jak Ty i dla takich jak Ty, konieczne było wprowadzenie do przepisów, przepisu o "jeździe na suwak", bo dla mnie ten przepis jest całkowicie zbędny i mentalnie istniał od kiedy pierwszy raz wsiadłem za kierownicę, ale przez takich ja Ty, faktycznie czasami trudno było "włączyć się do ruchu", z kończącego się pasa.
Nie mam najmniejszego zamiaru uwiarygadniać się zarówno przed Tobą, jak i przed nią - jeśli uważasz, że to bajka, to wyłącznie Twój problem, a dzięki takim jak Ty, towarzystwa ubezpieczeniowe, chwalą się tym, że wypłacają około 30% należnych odszkodowań, bo takie mamy nieuświadomione prawnie społeczeństwo, które już na samym początku uważa, że "się nie da" - jako ciekawostka, wygrałem w sądzie sprawę z urzędem miasta, o bezprawne pobranie opłaty w kwocie 500 zł za wydanie "Książki pojazdu", dla sprowadzonego przeze mnie samochodu, ma się rozumieć Alfy - co, też mam Wam wysłać linka, bo dla Was to "bajka"?
Dlatego, w pierwszej kolejności, trzeba walczyć o to w sądzie.
Dokładniej, do 105% wartości samochodu, w tzw. "uzasadnionych przypadkach", kiedy pojazd miał np. dodatkowe wyposażenie, które uległo zniszczeniu albo stanowi tzw. dodatkową wartość pozamaterialną.
nie karmcie trola. wystarczy, że robi syf w Hyde Parku.
Cyt.:
"Termin troll bywa nadużywany na dyskusyjnych forach internetowych. Niektóre osoby mianem tym określają dyskutanta, który przedstawia zagadnienia dla kogoś niewygodne lub za trudne do merytorycznego, szerszego omówienia. Nie każda bowiem kontrowersyjna, poruszająca trudne zagadnienia i mogąca kogoś bulwersować wypowiedź jest formą trollingu."
Dlatego w prowadzeniu dyskusji wskazane jest korzystanie z intelektu, który - jak wiadomo - wymaga, nie tylko posiadania, ale także umiejętności korzystania z mózgu...
A teraz do rzeczy. Składając pozew przeciwko ubezpieczycielowi, należy sprecyzować swoje żądanie, zwłaszcza zaś wartość sporu. Tę zaś można określić zlecając niezależnemu rzeczoznawcy sporządzenie rzetelnej wyceny szkody. Pozew z powództwa cywilnego składa się po wyczerpaniu innych, pozaprawnych sposobów wyegzekwowania należności (odwołanie, wezwanie do zapłaty). Zwykle kilka miesięcy oczekuje się na samo wyznaczenie terminu rozprawy, zaś na wokandę w sprawach cywilnych czeka się niejednokrotnie kilka lat.
Zatem jeśli ktoś dysponuje kilkoma samochodami, masą wolnego czasu i gotówki (koszty sądowe, wadium), to może sobie pozwolić na podjęcie walki w sądzie - jak to Waść określił - "w pierwszej kolejności". Wszystkim innym nie polecam takiego rozwiązania, bowiem parkowanie i zabezpieczenie uszkodzonego auta (w oczekiwaniu na termin rozprawy), generuje całkiem spore koszty. Ponadto z każdym miesiącem wartość pojazdu spada, a na dokładkę należy się liczyć z możliwością "odbicia piłeczki" przez ubezpieczyciela, który wskaże iż "długotrwały postój uszkodzonego pojazdu spowodował dodatkowe szkody (zalanie wodą, korozja, pogryzione przez szkodniki kable i tapicerka, zatarcie lub zapieczenie części ruchomych), co spowodowało znaczne uszczuplenie wartości pojazdu, w związku z czym zasadne jest uwzględnienie tego uszczuplenia, jako przyczynienie się poszkodowanego do powiększenia rozmiaru szkody".
Miłego dnia.
tak jeszcze z ciekawości jeszcze zapytam, pamiętasz chociaż w którym roku miałeś tą sprawę w sądzie, co 3 miesiące trwała?
A, jaka jest wg Ciebie alternatywa - dać się oszukać i okraść ubezpieczycielowi? - to jest porada kogoś, kto ma pomagać w uzyskaniu sprawiedliwego rozstrzygnięcia w sporze z ubezpieczycielem?
Widzę, ze bardzo mocno skupiłeś się na tym, żeby odradzać dochodzenie swoich racji, ciekawe dlaczego.
To właśnie dzięki takim postawom, oni szczycą się tym, ze wypłacają 30% należnych odszkodowań - właśnie wtedy poszedłem do jednego z takich "doradców", który zażyczył sobie, bez względu na wynik rozprawy, 25% wartości spornej kwoty - wyśmiałem gościa i sam złożyłem pozew.
Chcecie dyskutować merytorycznie, to chętnie taką dyskusję podejmę, ale na głupie zaczepki, niczemu nie służące, nie będę zwracał uwagi, "jeśli pozwolicie".
To, kiedy gdzie i dlaczego, moja sprawa trwała tyle, ile trwała, nie ma żadnego znaczenia - jeszcze raz to powtarzam.
Każdy musi mieć świadomość podejmowanego ryzyka - pierwsze, co należałoby zrobić, a o czym pisałem, to uzyskać informację, nie od żadnego rzeczoznawcy, ale blacharza, który ewentualnie by to naprawiał, ile to będzie kosztować, bo moim zdaniem, to uszkodzenie nie jest wcale takie duże - chyba nawet prawy "jasiek" nie wystrzelił, a co za tym idzie, konsola i szyba czołowa są całe - błotnik, maska i zderzak, do kupienia w kolorze, za jakieś marne grosze, oprócz tego trochę dodatkowych gratów - ważne jest, czy samochód wymaga "ciągnięcia" na ramie.
Gdybyś szukał części, to znajdź w netcie Alfa Części z Ciechanowa, mają sporo gratów do ALF - był tez gostek w Ignatkach, pod Siedlcami, ale nie wiem, czy jeszcze jest i mam namiar do gościa z Radomia, który zajmuje się tylko Alfami i ściąga samochody na części z Anglii, kupowałem od niego silnik do 146.
Jeśli będziesz chciał dochodzić swoich racji, to napisz na priv - powiem Ci, co i jak, bo tu zaraz znajdą się mądrale, które "wiedzą lepiej", bo "słyszeli i czytali", ale tak czy inaczej, zacznij od oszacowania rzeczywistych kosztów naprawy, bez tego nie ruszysz.
Nie jest moją winą, że Waść masz problem z czytaniem ze zrozumieniem. Nie napisałem bowiem, że poszkodowany ma sobie darować utarczki sądowe. Napisałem za to, że najpierw należy wykorzystać wszelkie inne możliwości uzyskania godziwego odszkodowania. Proces sądowy to ostateczność i korzystamy z niego po wyczerpaniu innych możliwości, a nie jak Waść był uprzejmy napisać:
Zacytuj całą moją wypowiedź, z której wyrwałeś ten fragment i tę, na którą było to odpowiedzią, bo widzę, że masz skłonności do manipulacji, w dodatku niczego nie wnoszącą do sprawy.
Przepraszam, za wprowadzenie w błąd, właśnie przejrzałem dokumenty - sprawę wniosłem do sądu 30 listopada, pierwsza rozprawa odbyła się 20.02, a wyrok zapadł 25 kwietnia, a więc nie 3, a 5 miesięcy od wniesienia sprawy, do zapadnięcia wyroku, natomiast dwa, od pierwszej rozprawy do wyroku.
Wymieniłeś tyle "przeciw", że chyba nie po to, żeby go zachęcić - w dodatku, za przeproszeniem, takie bzdety, jak na przykład ten o utracie wartości w trakcie trwania postępowania, że nawet trudno się do tego odnosić - wartość pojazdu, czyli przedmiot sporu, jest bowiem szacowana na dzień zaistnienia zdarzenia, a nie trwania rozprawy - to od tej wartości wnosisz np. opłatę przy składaniu pozwu.
Żebyś zaraz znowu się nie czepnął - przedmiotem sporu, mam być wartość odszkodowania, najlepiej poparta kosztorysem, który zostanie potwierdzony w sądzie, a nie to, czy się zgadzasz na szkodę całkowitą, czy też nie, bo to się rozumie, samo przez się i wynika z przedmiotu sporu.
Oglądałem zdjęcie na telefonie i nie było widać, ale teraz widzę, że jednak "jasiek" pasażera wystrzelił, a więc i konsola do naprawy i "jasiek" pasażera do wymiany (kierowcy ma się rozumieć, również i jeśli miałeś, to kurtyna kolanowa) oraz napinacz no i centralka do odblokowania, tylko nie widzę jak z szybą, bo generalnie, przy eksplozji "jaśka", klapka konsoli ją uszkadzała, ale to nadal nie są jakieś kosmiczne pieniądze.
Bzdetem to sobie nazywaj swoje wynurzenia. Jeśli ubezpieczyciel orzeka szkodę całkowitą To określa wartość pojazdu przed szkodą i po niej (wrak pojazdu też stanowi jakąś wartość). Odszkodowanie wypłacane jest jako różnica pomiędzy tymi wartościami. Pozostałą kwotę poszkodowany uzyska po sprzedaży wraku. Zatem jeśli z winy poszkodowanego (nie zabezpieczył uszkodzonego pojazdu) doszło do jego dewastacji, zalania, czy innego uszkodzenia, obniżającego wartość pojazdu, to ubezpieczyciel sobie tę wartość zrekompensuje, dokonując ponownej wyceny samego wraku, po czym wyliczy przyczynienie do zwiększenia rozmiarów szkody.
Miłego dnia.
[MENTION=77474]aro7773[/MENTION] jaki to był model (polift/przedlift?) i silnik AR?
Duby smalone Wasze raczysz opowiadać, bowiem przedmiotem sporu będzie wypłata odszkodowania za naprawę samochodu, a nie różnicy miedzy wyceną szkody i wraku - tak trudno to zrozumieć?
Innymi słowy, powodem pozwu będzie brak akceptacji szkody całkowitej, a więc wartość wraku, nie ma nic do rzeczy, bo powód będzie się domagał wypłatu odszkodowania, za doprowadzenie pojazdu, do stanu sprzed kolizji.
Wróćmy do początku i zastanówmy się, jakie masz do wyboru opcje:
1. Zgadzasz się na jałmużnę od ubezpieczyciela, za którą kupisz "Tico w gazie" i przez następne minimum pół roku, jeśli będziesz miał farta, sprzedasz wrak, za połowę wartości, wycenioną przez ubezpieczyciela, a więc sprzedasz "Tico w gazie", dołożysz to co dostaniesz za wrak i kupisz 20 letnią Octawię 1,9 TDI - 105 kucy "nówkę sztukę, nieśmiganą".
2. Wytrzaśniesz spod ziemi kasę, naprawisz Alfę i będziesz się sądził z ubezpieczycielem, a mając w ręku fakturę za naprawę, której wartość nie przekroczy, niech będzie nawet 100% wartości samochodu w dniu szkody, wygraną masz w kieszeni - ile to potrwa, Bóg jeden raczy wiedzieć.
Chciałbym tylko dodać, że kolega wydaje się zdecydowany swojej dycyzji i nawet gdybyś sam przyjechał i mu oddał swoje części ze swojej Alfy, to nie wygląda na osobę która miałaby ochotę zmienić swoje zdanie. Sam bym zrobił dokładnie to samo.
Swoją drogą z tego co napisał, to ma wersję przedlift, produkowaną do 2008 roku. Polityka fiat mówi, że po 10 latach można ich cmoknąć i ORI części w ASO tylko z leżaków magazynowych. Jestem jedną z tych osób już nie jest w stanie znaleźć niektórych części. Nie znajdziesz też nowego airbaga do tego samochodu w rozsądnej cenie, no chyba że planowałbyś montować używki, ale wtedy nie mamy o czym tutaj rozmawiać.
Nie wiem kiedy Ty naprawiałeś swój samochód ani którą wersje masz, ale podejrzewam, że wtedy sytuacja na rynku części była trochę inna.
Wróć do mojego wpisu, w którym pisałem o kupieniu błotnika, maski i zderzaka, w kolorze - jeśli chcesz naprawiać kilkunastoletni samochód na ori częściach, to nie mamy o czym dyskutować, ja pisałem o zmieszczeniu się w wartości samochodu, sprzed zdarzenia, co podważyłoby decyzję ubezpieczyciela, o szkodzie całkowitej.
Moje rozwiązanie brzmi tak - zgłaszamy się do sprawdzonego blacharza, żeby nam wycenił koszty naprawy - jeśli kosztorys mieści się w wartości samochodu, to naprawiamy - blacharz wystawia fakturę, która jest podstawą roszczenia - jeśli blacharz stwierdzi, że nie ma szans na taką naprawę, to albo dokładamy do biznesu, albo przystajemy na ofertę ubezpieczyciela, ewentualnie wcgodzimy z nim w spór dotyczący wyceny wartości bezspornej oraz wartości wraku.