Napisał
janio
Hmm, czytam te wywody "jak to drzewiej bywało" i nie wiem, śmiać się, czy płakać ;) Czytam dalej o kierowcach, którzy "potrafią bez ABS-u...", reakcja dokładnie taka sama, jak poprzednio. Przypomnę kolegom, że pierwsze samochody jeśli w ogóle posiadały hamulce, to dawało się za ich pomocą zatrzymać "samochód" jadący z prędkością 15 km/h na odcinku ca 15 m, czy to znaczy, że mamy wrócić do takich rozwiązań? Od 1 lipca 2006 r. wszystkie nowe samochody osobowe oferowane w Polsce muszą mieć w wyposażeniu standardowym układ ABS - tak stanowi prawo i wierzcie mi, gdyby "odpukać" wjechał we mnie ktoś, kto sobie odłączył ABS, nie miałbym najmniejszych skrupułów, żeby "zedrzeć z niego ostatnią koszulę". Chcecie eksperymentować, jedźcie na zamknięty tor i nie tłumaczcie mi, że "jacyś paranoicy" zamontowali w samochodzie coś, co może się wyłącznie zepsuć. Tak, jak nie jestem zwolennikiem obowiązku zapinania pasów, bo sami sobie będziemy winni, jak nie jestem zwolennikiem, można nawet powiedzieć, że świadomym przeciwnikiem całodobowej jazdy na światłach, tak nie przyjmę argumentów, że "ktoś potrafi bez ABS-u" i dla tego go sobie odłączy, albo nie będzie naprawiał, bo go nie stać - gdyby nie było Cię stać na oponę, jeździłbyś bez albo na łysej? Jak masz niesprawny samochód (brak ABSu, w samochodach fabrycznie w nie wyposażonych, jest niesprawnością) to postaw go na kołki - przepraszam, ale trochę się poirytowałem.