Bylem sobie niedawno na badaniu technicznym. a propo nie przeszla z powodu slabego recznego, ale juz naprawilem, spadla jedna linka z mocowania. W owym warsztacie pracuje dwoch polakow mechanikow i jakas polka na recepcji, nawet seksownaGosciu mi przylazi i pyta sie co ja w tej alfie widze ze ja mam juz pare lat i tego typu dyrdymaly. gada ze jemu sie nie podobaja to mu mowie ze nie musza. I mi jeszcze gada czy jego bmw 520 nie chce kupic czy tam 523. Powiedzialem mu ze nie kreca mnie takie auta niemieckie
ale do sedna, przylazl znowu i gada ze wymiana alternatora w tym moim samochodzie tysiac funtow, co za pajac. i ze tylko od dilera czesc, chbya nie wie ze mozna zregenerowac cos takiego jak alternator. byl strasznie podekscytowany i chyba myslal ze sie przeraze i oddam ja od razu na zlom. poparl swoje bzdury teza "no bo to stara alfa". ale to jeszcze nei sedno, gada mi ze treba caly silnik wyjmowac
haha, jelop jeden, boze czemu ci ludzie sa tacy tepi, widac ze nie zna sie na aucie kompletnie ale musi wygadywac te swoje bzdury. nawet nie dyskutowalem. owszem trzeba zrobic duzo przy wymianie alternatora, ale nie wyjmowac silnika! ech.... jestem z reguly opanowany ale tacy mnie mocno oslabiaja.