
Napisał
Krzysztof
Dużo zależy od tego jakie wersje porównujemy. Nikt nie oczekuje, że znacznie nowocześniejsza Giulia będzie kosztowała tyle samo, co 159-ka 10 lat temu, ale cena dodatkowego wyposażenie, bez którego wstyd wyjechać z salonu, znacznie podnosi cenę zakupu sensownie wyposażonego auta. W 2008 roku, gdy kupowałem wersję Distinctive z automatem, dopłacałem jedynie za ksenony i czujniki parkowania. Według cen katalogowych w euro takie auto kosztowało wtedy 36 tys. euro. Gdybym chciał dzisiaj skonfigurować podobnie wyposażoną Giulie, to według włoskiego cennika, musiałbym wydać około 50 tys. euro, a to daje prawie 40% wzrost ceny. Czy dotychczasowi nabywcy 159-ki są gotowi wydać taką kasę na nową Alfę? Śmiem wątpić.
Producent może zarabiać albo na większej marży za każdy sprzedany egzemplarz, albo na większej liczbie egzemplarzy sprzedanych z niższą marżą. FCA wybrało teraz tą pierwszą opcję, a jednocześnie chce sprzedawać 400 tys. sztuk aut na rok, tylko rok wykonanie tego planu trochę się przesuwa, bo najpierw była mowa o 2018 roku, a ostatnio czytałem, że to są teraz plany na 2020 rok, gdy dojdą już kolejne modele. Pożyjemy, zobaczymy.
Ja nadal uważam, że obcinanie standardowego wyposażenia w podstawowych modelach (Giulia, Super) jest błędną polityką sprzedażową FCA, ale ja jestem tylko drobnym potencjalny klientem dużego koncernu, dla którego 17" felgi i fotele ze skaju nie stanowią niczego istotnego, co uzasadniałoby nazwę Super. Do wersji 159 Distinctive jeszcze dużo brakuje. Dodatkowe wyposażenie w standardzie stanowi dla producenta ok. 10% ceny oferowanej jako wyposażenie dodatkowe dla klienta. To najtańszy (dla producenta) sposób na zwiększenie wolumenu sprzedaży, ale wtedy spada marża, bo nikt już nie będzie płacił dodatkowo za nawigację po 10 tys. zł (w 159 nawigacja była w standardzie Distinctive).