Turbo-timer

[A_S_K]

Coś w tym może być że muszą pracować łopatki zmiennej żeby się nie zapiekły. Ale wtedy teoretycznie trasa np 200km autostradą, na tempomacie 180km/h była by zabójstwem dla geometrii bo łopatki przez długi czas były by w tym samym miejscu ,a turbina by ostro dmuchała.

O ile dobrze pamiętam geometria łopatek zmienia się gdzieś w okolicy 3 lub 3,5 tyś rpm i jazda nawet na długich dystansach z takimi obrotami nie szkodzi turbinie. Gorzej jeśli dla "oszczędności" nie przekracza się tego zakresu obrotów, bo na nową turbinę w ten sposób się raczej nie zaoszczędzi.

[agentzo]

Cześć.
Czy ktoś z Was zakładał takie urządzonko? Chciałbym wiedzieć czy to trudna czynność, czy też dam sobie sam z tym radę. Widziałem to w działaniu i myślę, że to fajna rzecz.

podobne rozwiązanie zastosowane zostało w samochodach m-ki Kia, do chłodzenia i smarowania turbosprężarki stosowano również elektryczną pompę oleju ze sterownikiem, która w momencie wyłączenia silnika załączała się i smarowała turbinę przez określony czas

[twardy]

To nie turbo-timer tylko jakiś "opóźniacz". TT wyłączy samochód w zależności od rozgrzania turbiny - może to zrobić po 2s, a może czekać nawet 5-10min...

I na pewno nie kupisz Turbo Timera za 150zł

PS. Ale sam się zastanawiałem nad takim "opóźniaczem" do diesla. Czasami trzeba szybko wyskoczyć z auta i zabrać kluczyki, a serce boli o turbinkę i trzeba siedzieć. Myślę, że rozwiązanie typu: naciskam przycisk i auto wyłączy się za 3min byłoby dobrym rozwiązaniem do naszych dieselków...

[dance1]

Wystarczy nie przekraczać 2tyś obrotów dojeżdżając do celu i wyłączasz silnik po zatrzymaniu. W tym czasie turbinka zdąży się ochłodzić.

[MarcinTM]

Subarynka a coś podobnego - rewelacja,ale dla nowego urzytkownika i nie przyzwyczajonego - głupie uczucie jak idzie się do domu i autko chodzi