Witam wszystkich Alfaholików.
Ostatnio stałem się posiadaczem przybytku w postaci Giulietty GV 1.75 TBI i po tygodniu jej użytkowania od zakupu pojawił się dość poważny problem. Auto ma przejechane z górki ok. 99 tysiaków. Było generalnie serwisowane w ASO przez poprzedniego właściciela który z tego co widać było całkiem dobrze o samochód dbał. W każdym bądź razie - problem jest następujący. Dzisiaj pokonywałem trasę z Wrocławia do Poznania i po krótkim postoju w okolicach Żmigrodu przy podjeździe po górę zaświeciła się kontrolka od wysokiej tempratury. Czym prędzej autem zjechałem na pas awaryjny i zgasiłem silnik. Po otwarciu maski zauważyłem, że płyn chłodzacy się zagotował i wyleciał przez zbiornik wyrównaczy robiąc przy okazji ładną fontannę. Z uwagi, że już nie raz miałem doczynienia z takimi ciekawostkami w innych samochodach - zwykle powodem takich awarii był albo przegryziony wąż od chłodnicy, albo odpięty wężyk/pęknięty krociec w elementach łączenia. Ale tutaj w odróżnieniu od moich poprzednich doświadczeń nie zauważyłem żadnego wycieku czy też rozszczelnienia (chociaż ciężko jest to zauważyć kiedy stoi się na pasie awarynym). W każdym bądź razie odczekałem aż silnik ostygnie i delikatnie dolewałem płyn do zbiornika wyrównawczego (akurat miałem wcześniej kupiony Petrygo 6L). Okazało się, że brakowało ok. 1.5L. Uzupełniłem płyn do wartości max. Odpaliłem silnik na jakieś 2-3 minuty aby pompa trochę rozmieszała i po chwili dolałem dosłownie 0.2-0.3L żeby uzupełnić płyn do wartości pomiędzy MIN/MAX. I co ciekawe... z auta nie pociekła ani kropla już płynu. Poziom oleju pozostał póki co w normie - oczywiście pewnie sporo z niego spływa po czasie ale powiedzmy nic więcej nie przybyło więc zakładam, że nic się nie uszkodziło.
Chętnie bym auto odholował do warsztatu, ale niestety z przyczyn czysto rodzinno-zdrowotnych podróż musiałem kontynuować do Poznania. Po odpaleniu auta i przejechaniu do najbliższego MOPu uzbroiłem się w więcej płynu do chłodnicy (o ile faktycznie wycieka) i obserwowałem jak szybko rośnie temp. Przy włączonym ogrzewaniu na maksa temp. rosła skokowo do 90 stopni po czym na chwilę spadła i potem znowu utrzymywała się na pozomie 90 stopnii. Z tego co wyczytałem to wskazania temp. nie są precyzyjne i wartości pokazywane są skokowo co 10 stopnii. Trasę kontynuowałem zatrzymując się co ok. 20km sprawdzając czy płynu chłodzacego nie ubywa albo czy też sam płyn nie staje się brudny. I od pukać nic nie ubywało.
Po rozmowie z kolegą który niestety nie jest mechanikiem doszliśmy do wniosku, że skoro nic się nie leje - temperatura póki co rośnie (jechałem emeryt żeby byle dojechać) to problem może leżeć w zacinającym się termostacie lub / i w niewłączających się wentylatorach (uszkodzony czujnik?). Wg. poprzedniego właściciela rozrząd wraz z pompą wody był robiony 10kkm temu więc zakładam, że pompa raczej to nie jest. Wentylatory co ciekawe nie zauważyłem żeby się kręciły pomimo że temp. była powyżej 100 stopnii - zwykle w innych autach wentylatory kreca sie niezależnie od zapłonu (Vivaro, Fiat Stilo).
W tej chwili jestem trochę w kropce. Kontynuowanie trasy powrotnej z ryzykiem przegrzania silnika czy poważniejszej awarii to trochę słaba perspektywa. W tej chwili jestem w Poznaniu i jutro podzwonię po lokalnych mechanikach i serwisach. Może akurat ktoś będzie miał czas się tym zająć - chyba, że jesteście w stanie kogoś polecić co zna temat i silniki TBI ma w małym palcu