Dobra, trochę filozofii
Dlatego wspomniałem - dobrze naprawiony. Bo to warunek konieczny dla USA i EU. Komentarz odnośnie handlarza tyczy się tak samo każdego używanego samochodu.
Co do norm spalin - USA wcale nie są takie liberalne, normy homologacji na Kalifornię były bardziej restrykcyjne niż UE przez pierwszą dekadę XXI w. Mają też trochę inną metodologię testowania, więc ciężko porównać do końca, ale jednak . Sam mam od ładnych paru lat drugiego Subaru Outbacka z USA. W poprzednim (MY 2005 r.) wymieniałem katalizatory i trochę zgłębiałem temat (były 3 do wymiany, cena za EURO5 są znacznie wyższe niż EURO4), a okazuje się, że Subaru Outback 2.5 N/A z 2005 roku na oryginałach spełniłby wtedy normę EURO4 i może 5, gdzie w tamtym roku obowiązywało EURO3 w EU. Niestety komplet oryginałów był sprzedawany w komplecie z całym wydechem za jedyne 8000$, więc jednak zdecydowałem się na zamienniki EURO4 i trochę spawania, bo nie pasowały 1:1. Nie uważam, że zrobiłem źle.
Odnośnie legalności oświetlenia - też moim zdaniem sprawa nie powinna być taż tak restrykcyjna. Nie wiem jak jest w Giulii, ale dużo samochodów z USA ma światła asymetryczne (mniej i pod ostrzejszym kątem, ale jednak), szczególnie soczewki, i według mnie powinny przechodzić przegląd bez spiny - i w sumie często tak jest, choć to akurat kwestia konkretnego urzędnika. W niektórych krajach UE przecież jest możliwy wpis "USA" i o ile nie stanowi zagrożenia, powinien być dopuszczony do ruchu. Pomarańczowe obrysówki podobnie (o ile to obrysówki a nie pozycje), zresztą przecież długie lata Volvo i BMW miały pomarańczowe obrysówki z przodu, które są zawarte w rozporządzeniu i dozwolone dla samochodów powyżej 1,8 m szerokości - czyli w sumie prawie każda osobówka teraz.
Oczywiście nie mówię o białych/czerwonych kierunkach czy światłach jak latarka, bez odcięcia, które to też się zdarzają w "klasycznej" amerykańskiej motoryzacji. Podobnie spryskiwacze i poziomowanie > 2000 lm - ma to sens na lampach, które się same nie grzeją, halogen się poniekąd sam trochę oczyszcza z np. błota pośniegowego.
Krótko mówiąc - oceniajmy konkretne egzemplarze a nie całość "bo import z USA to śmietnik". To samo można mówić o wypierdzianych markach premium zza Odry.