Witam wczoraj spotkała mnie nie miła sytuacja, otóż rzekomo byłam sprawcą kolizji, jako że byłem troszkę w szoku bo to była moja taka większa wtopa, zgodziłem się z tym co mówił policjant i przyjąłem mandat za "nie ustąpienie pierwszeństwa, oraz za spowodowaną kolizję" A więc wyglądało to tak(patrz fotki). Jechałem ulicą glinianą w stronę centrum, po dojechaniu do skrzyżowania zobaczyłem, od strony "Bujny" na wysokości mniej więcej ulicy "żelazna" jedzie samochód (passat) więc odległość była bezpieczna i ruszyłem aby za jakieś 20m skręcić w lewo na stację lotos literka "L" po wrzuceniu kierunku spojrzałem w lusterko i zobaczyłem że passat jest już na wysokości glinianej, wiec zacząłem wykonywać manewr, w momencie gdy już 3/4 samochodu było na parkingu stacji passat uderzył swoim prawym przednim narożnikiem w mój tylni lewy błotnik, po czym mój samochód obróciło o 90 stopni. Zaznaczam, że prędkość paska była powyżej dozwolonej gdyż ślady hamowani były dł. ok. 5-6m. zanim uderzył we mnie. Powiedzcie mi co wy o tym sądzicie czyja była tak naprawdę wina? Czy mogę się odwołać od takiego mandatu? Jak by ktoś czegoś nie rozumiał to pisać, wszystko objaśnię.
Pozdrawiam