Serwisuję kilka autek kupionych w SA. Auta są naprawdę w dobrym stanie. Ciężko wymagać aby Robert rozebrał auto na części i złożył je od podstaw na nowych częściach.
Wymagania niektórych kupujących są niejako z kosmosu. Przecież naturalne jest że np. 8 letnia alfa kupiona w Niemczech będzie miała zrysowany zderzak i masę odprysków na masce (autostrady). Naturalną rzeczą jest też to że Robert pomaluje te elementy by auto się prezentowało jak najlepiej. Kwestia usterek po zakupie? PRZECIEŻ NIE KUPUJEMY NOWEGO AUTA a i nowe się psują. Czego oczekujemy?
Mam wrażenie że niektórzy winią sprzedawcę za zużyte klocki czy wystukany łącznik stabilizatora. Dla mnie to czysta GŁUPOTA.
Znam też przypadek gdy nowy właściciel znalazł peta w konsoli i zrobił sprzedającemu awanturę że nie posprzątał auta. Ludzie to jest jakaś paranoja... To są auta używane i to używane przez różne osoby, zdarzyć się może i pet w konsoli i zaschnięty napój pod kanapą tylną (spotkałem też wymiociny - zapewne dziecka). Normalne jest na naszych drogach usterka zawieszenia. Zresztą w np. 8 letniej Alfie zepsuć się może wiele rzeczy i nie koniecznie poprzedni właściciel/sprzedawca musiał o tym wiedzieć...
Po prostu kupujący oczekuje za 20 tyś. zł auta 4 letniego, ale nowego z przebiegiem najlepiej 3000km, ale systematycznie serwisowanego w ASO i dożywotnią gwarancją na wszystko, w zasadzie nie używane, sprzedawane przez fanatyka marki który tylko je oglądał i podniecał się samym wyglądem. Najlepiej jakby miało wnętrze w folii.
O dziwo znam takie miejsce gdzie można kupić idealne, tanie i całkowicie sprawne, z pełną gwarancją dożywotnią na wszystko auto. Opis tego miejsca zaczyna się: "Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami..."