Było tak, stała na mrozie odpalam a silnik zaczął pracować, jak merc 200D dwadzieścia lat temu na postoju taksówek myślę masakra, co teraz.
Ale spoko na drugi dzień też odpalił z klekotem ale jechał, moc spoko w zasadzie poza klekotem luz. Po długim studiowaniu forum alfaholików postanowiłem otworzyć maskę i zapuścić ucho. Zdecydowanie klekotało z prawej strony od rozrządu. Że miałem po wyżej dziurek od nosa hałasu zostawiłem niunię u Psuji a na drugi dzień wszystko było jasne - koło pasowe żyło już własnym życiem jeden z napinaczy dogorywał a łożyska alternatora robiły za grzechotkiAczkolwiek głównym sprawcą zła było koło pasowe. Szybka naprawa i Alfa pracuje, jak marzenie, chyba nigdy tak cichutko nie mruczała!!!!!! Pisze to żeby może uspokoić tych co podzielą mój los a ich myśli będą krążyć dookoła panewek, zaworów albo wtryskiwaczy
![]()