Gdy ja kupiłem swoja Bellę, to mój prawie najlepszy kolega, nie pozostawił suchej nitki na - jak to określił - ty włoskim wynalazku. Wciąż mi dogadywał , jak tam Alfa, czy jeszcze nie w warsztacie. Dwa miesiące temu, kupił sobie 6-letnie A-4. Ach co to za autko - tak twierdził. Niemiec to Niemiec. Tydzień temu sypnęła mu się skrzynia biegów, auto ma problemy z odpalaniem. Od tego momentu, już nic nie wspomina o awaryjności AR. Ja miałem dwie AR, mój tato trzy i nigdy nas one nie zawiodły. Jak dbasz tak masz. Wiele osób z zasłyszenia opowiada, że włoskie i francuskie autka są be, chociaż nie mieli z nimi kontaktu. Wiele osób kupuje auta powypadkowe, naprawiane tanim kosztem, stąd ich zwiększona awaryjność . Wiem, ze następne autko to będzie też AR, chociaż zdradziłbym ją dla Astona Martina.