Ehh panowie, za mądry to ja nie jestem... Ale do rzeczy: w piątek zrobiłem sobie małą przejażdżkę i coś mi odwaliło żeby pokazać wszystkim na światłach jaki to mam szybki samochód. Guziczek STR, jedynka, but, 7tys obrotów, przepięcie na dwójkę... no właśnie się nie powiodło. Niedokładnie wysprzęgliłem, skrzynia zgrzytnęła jakby miała wybuchnąć. Pojawił się siwy dym, taki że musiałem okna otwierać bo nie było nic widać, wszystko zaparowało. Smród sprzęgła taki że oczy piekły. No ale nic, myślę sobie trudno, za głupotę trzeba płacić, sprzęgło się wymieni i będzie git. Dokulałem się spokojnie do domu, autko się uspokoiło i zapomniałem o sprawie. Wczoraj żonka jeździła, wszystko było w miarę ok, auto jechało i nic nie dymiło. Ale dzisiaj trochę w korku pojechała i dzwoni że siwy dym z nawiewów leci i temp. silnika skoczyła do 110 stopni. Tak sobie myślę że co ma sprzęgło do temperatury silnika, nie brzmi to dobrze. Zostawiła auto i wróciła taksówką.
Macie jakieś pomysły co się mogło stać? Lepiej z tym chyba nie jeździć? Marchewy nie ma, żadnych błędów... Mogę podpiąć pod kompa tylko czego szukać?![]()