Pytanie.Trudno jest wymienic sam regulator napiecia w 156 2.5V6 z 2000r?Duzo z tym roboty?I drugie pytanie czy lepiej od razu wyjac alternator czy wyjecie alternatora to zupelnie inna bajka?Pytam sie o to bo w ciagu ostatnich 2-3 miesiecy 2 razy padl mi akumulator i po prostu nie wiem czy jak wymienie sam regulator to nie bede musial robic dwa razy tej samej roboty.Fakt ze jezdze ostatnio malo bo zazwyczaj co 3 dzien i to na krotkich dystansach(takich do 10km).Ten ostatni raz to byla raczej wina mojego chrzesniaka bo bawil sie z tylu lampka od drzwi i jej nie wylaczyl(zauwazylem to dzisiaj przy podlaczaniu akumulatora).Akumulator padl tak ze nawet drzwi sie nie dalo otworzyc.Dzisiaj dla pewnosci zaprowadzilem auto do elektryka i pomierzyl.Pobor pradu jest praktycznie zerowy ale ladowanie jest kiepskie 12,9-13.Przy wlaczonej klimatyzacji i jak wlaczy sie wiatrak od klimy to jest wlasnie 12,9.Zasugerowal ze to moze byc walniety regulator napiecia albo szczotki na alternatorze.Gosciu ze sklepu i serwisu alternatorow powiedzial ze w alternatorze raczej nie ma sie co psuc a szczotki sa tylko do obrotow i nie maja wplywu na ladowanie.Sugerowal ze to jednak regulator napiecia badz kiepski akumulator.W sumie akumulator kupiony jakos w listopadzie-grudniu 2011 rok tak wiec nowy.Mowil ze moze od tego rozladowania padl i stad daje maly prad ladowania.