Dokładnie tak jak pisze Kolega powyżej. Sam miałem taką sytuację tylko że występowałem w roli tego "śpiącego". Na szczęście ocknąłem się zanim zjechałem na przeciwległy pas. Była to 5 rano kiedy zaczynało się robić już widno, teren poza miastem wobec czego sąsiedni pas i był pusty. Śpieszyłem się bo chciałem jak najszybciej dojechać na miejsce. No i bym dojechał, ale nie na miejsce odpoczynku a wiecznego spoczynku, i nie dojechał a był dowiezionym na pewnie czarnym Melexie z pieszo idącą rodziną za mną. Nie warto, zdecydowanie. Godzinka snu na przydrożnym parkingu dała więcej niż stawanie co 50 km na puszke coca-coli albo kawę.