Ja nie chcę żadnych wyjątków, nie dla siebie jednego, co innego zapis w regulaminie - ogólny nadający kierunek i charakteryzujący po części imprezę .
W sumie to warto żeby był jakiś regulamin czarno na białym i wtedy po zapoznaniu się z nim uczestnik decyduje lub nie, ew wyjaśnia niejasności i się dostosowuje do niego lub nie uczestniczy. Widzi po regulaminie jaki jest tak naprawdę charakter imprezy.
A na przyszłość - po to też temat istnieje żeby takie rzeczy poomawiać jak nie na ten rok, to na następne może (chwała Teddy'emu że ma chęci i energię się tym zajmować i nie dla wszystkich być dobrym

) .
I warto też jednoznacznie powiedzieć i przestać się oszukiwać i aniołki grzeczniołki udawać, że skoro jest pomiar czasu to będą "napinki", w ten czy inny sposób. Naiwnością i pobożnym życzeniem jest wierzyć że nie będzie i że nie będzie ryzyka sytuacji poza asfaltem. Na pewno będą przy pomiarze. A i bez też. Czy ze slickami czy bez. Po to się wozy szykuje żeby jeździły, i jak najlepiej to robiły czyli jak najszybciej. A nie żeby patrzeć na nie tylko. Są zloty Alfaholików czy regionalne czy inne imprezy , nazwijmy je roboczo "statyczne" i jest ta jaskółka trackday'ów - sądziłem że raczej "dynamiczna" . No może warto zróżnicować charakter tych imprez - dla każdego coś miłego. Słusznie Teddy zauważył, że w jednym się nie da wszystkich pogodzić.
Więc jakby to miał być piknik tylko, to nie ma co na pomiary czasu pieniędzy wydawać - bo po co. Można zrobić piknik detailnigowy na przykład, bezpieczny, z konkursem np. w klasach felgi/lakier/plastiki i generalka detailnigowa (nie nie kpię, wiem ile to zachodu potrzebne - tylko że nie wymaga wynajęcia toru).
Trackday to trackday, z częścią szkoleniową - super i bardzo dobrze, bo większość pierwszy raz ale i z częścią konkursową - klasy mocy, pomiar czasu itd. No nie oszukujmy się.
I nie ma co udawać że uczestnicy na różne sposoby się do tych czasówek nie przygotowują, czy że nie chcą wykorzystać tego co pomontowali już dotąd w wozach - zawieszenia, silniki itd. Oczywiście że tak. Po to jest trackday, a nie spot na parkingu pod marketem. Wreszcie można to wszystko wypróbować, poczuć jak działa itd.
Oczywiście, od czegoś trzeba zaczynać, i dobrze że ostrożnie i delikatnie, 5 kółek, połowa czasu na szkolenia itd. Słusznie. Ale niech celem na horyzoncie, do którego dążymy, przyszłościowym za .... lat będzie takie coś:
(z grubsza

)
Bo inaczej, to nie tylko na pomiar czasu szkoda pieniędzy, co tam 1tys przy koszcie toru i instruktorów.
Bo nie po to to wszystko, ogranizacyjny galimatias , czas poświęcany przez organizatorów, użeranie się z marudzącymi forumowiczami

itd. - tylko po to żeby sobie selfie cyknąć pt. "na torze" i "wrzucić na fejsa" (czy co tam modne akurat) . No chyba nie po to prawda? Tylko żeby faktycznie móc pojeździć i się sprawdzić, a nie miotać się po dróżkach pobocznych osiedlowych po nocach.