Zamontowałem CB pod radiem, przeciągnąłem kable i hula

Odkurzyłem i wyczyściłem szyby od środka...
A wieczorem jadąc z Sosnowca na Tychy Bella zgasła i nie miała nagle prądu... Godzina 21:45, właśnie wyprzedzam tira, DK 1 w okolicy Lędzin, ciemno jak w du** a ja nagle mam czarno przed oczami, nic nie działa i silnik nie kmini...

Światła nie świecą, awaryjne również...
Ledwo się skulałem na pobocze zaśnieżone, wystawiłem trójkąt chyba ze 100m za Bella i pasażerowie świecili latarkami na auta, żeby mnie widzieli.. (miałem w pamięci moją 146, która tak stanęła na trasie z takim objawem i odpaliła dopiero po reanimacji po 3 miesiącach i z nowym silnikiem...) Posprawdzałem paski, alternator ok ale zauważyłem, że kabel od aku + (ten najgrubszy) oderwał się na łączeniu.. Tylko go przyłożyłem do klemy i Bellina zagadała

Potem klejenie taśmą na szybko i jazda do domciu - uff, powiem szczerze - zesra*** się ze strachu o rozrząd czy coś innego w silniku, ale jak TS zagadał to mi kamień spadł z serca

Ale minę kierowca tira musiał mieć ładną, jak go wyprzedzałem a tu nagle mnie nie ma (ciemność widzę! Widzę ciemność...) Także jutro montuję nowe klemy
