Mechanik który wymieniał mi sprzęgło, zaklina się, że dolną tuleję smarował. Górną wymieniłem na nową, gdy zaczęło skrzypieć i ciężko chodzić sprzęgło.
Choć teraz wpadłem na jedną rzecz. Po wymianie górnej tulei różnica była kolosalna na jakiś czas na plus. Ale, przecież żeby ją wymienić trzeba rozpiąć wysprzęglik, więc chcąc nie chcąc była przy nim jakaś ingerencja - może to to? Po jakimś czasie znowu się zasyfił.
Teraz problem objawia się w następujący sposób - gdy powoli wciskam sprzęgło - skrzypi od początku, a jak powciskam sprzęgło nie wracając do początkowego położenia (rozruszam), to przestaje skrzypieć w dużej części, skrzypi tylko przy końcu wciskania, oraz na końcu puszczania. Jak puszczę pedał do pozycji początkowej, to znowu skrzypi od początku. Wrażenie jest takie, jakby w momencie osiągnięcia maksymalnego wychylenia lub złożenia (np tłok wysprzęglika) jego pozostała część traciła smarowanie. Jak powciskam nie puszczając do końca to przestaje skrzypieć - nasmarował się.
Te objawy ewidentnie nie pasują mi do dolnej tulei łapy sprzęgła. Przecież gdyby to było to, skrzypienie by się nie wyciszało w żaden sposób, bo nowego smaru nie przybędzie.
Czy ja dobrze rozumiem, że aby przepłukać ten układ wystarczy rozpiąć przewód od wysprzęglika, wciskać sprzęgło w celu przepompowania oraz równolegle dolewać płynu do zbiorniczka żeby nie zapowietrzać z powrotem układu? No i naturalnie na końcu po podłączeniu przewodu jeszcze raz "przepchnąć" przez odpowietrznik to co pojawi się w wysprzęgliku.
Ogólnie to odkąd zaczęły się te problemy, to sprzęgło mimo tego że było nowe, chodziło mi bardzo ciężko, czasami jak stare - szczególnie na rozgrzanym silniku był dramat. Dopiero od kilku dni zmienił się całkowicie objaw - rano jest lipa, jak pochodzi jest dużo lepiej. Zdarzają się momenty, że pracuje zupełnie lekko oraz dużo płynniej się rusza samochodem i nie ma szarpnięć przy zmianie biegów na trasie - normalnie bajka. Tak jakby się coś "przepchało" albo nasmarowało.