Z diagnostami niezła jazda jest, przed świętami robiłem przegląd, pan diagnosta zabrał się za szukanie numerów nadwozia. Dowód w ręku, latarka i świeci po ścianie grodziowej, myślę sobie wie co robi nie będę przeszkadzał. Nie znalazł i zasuwa do drzwi pasażera i pyta gdzie jest wycięcie w wykładzinie, ja mu na to że nie ma, jak nie ma? numery miał przebijane? nie, numery są na kielichu. Popatrzał jak na wariata, spojrzał w dowód i rzekł, cholera to alfa a ja myślałem że audi.....przepraszam. No ręce opadają :-)