[QUOTE=strus;1754131]I inne przełożenia... W maluchu mniej się siłowałem niż 156 która była holowana...
tam byl slimak i slimacznica![]()
a miałes w maluchu zapieczone sworznie ,to była jazda
W maluchu napęd jest na tył, więc i mniej żelastwa na osi skrętnej. Jest też mniejszy nacisk na przednie koła z powodu umieszczonego silnika z tyłu. Masa samego pojazdu też jest istotna.
Dobra teraz będziemy się czepiać mas, nacisków, faz księżyca i odległości ziemi do Jowisza. Krótko mówiąc kto chce za friko siłke to do samochodu z niedziałającym wspomaganiem. Zawsze lżej kierownica będzie latać w samochodzie bez wspomagania niż w samochodzie z niedziałającym wspomaganiem (mowie tu o samochodach osobowych tak mniej więcej po 90).
PS
Mam nadzieje ze kolega bezpiecznie dojechał do domu/warsztatu.
Tak bezpiecznie dojechałem, aczkolwiek lekko nie było. O ile brak wspomagania kierownicy można było przeżyć, o tyle problemem było brak wspomagania hamulców. Przy tym to trzeba mieć nerwy ze stali i absolutnie twardą nogęPrzejechaliśmy jakoś te 50km albo nawet wyszło troszkę więcej, auto zrobione- padł wężyk do termostatu - pierwszy mechanik który wymieniał termostat spaprał sprawę, bo na chama wcisnął stary wężyk, zamiast poinformować, żeby kupić i włożyć nowy. Po 2 miesiącach od wymiany na pewno by się nie uszkodził - pewnie był już taki przy wymianie. Koszt naprawy wyniósł całe 70zł, więc zamówienie lawety, co by wyszło 450zł znacząco by podniósł tę kwotę. Więc pomimo tych wielu trudności chyba warto było holować
Dzięki za zainteresowanie tematem.
DLA POTOMNYCH Z TYM SAMYM DYLEMATEM:
Holować taki kawał można, ale kierowca musi być mega skupiony i brać pod uwagę niską prędkość przy holowaniu i holujący musi ostrożnie hamować. Na zakrętach nie jest tak źle, gorzej z rondami. W mieście bym tyle nie holował, poza miastem owszem.
Właśnie wczoraj reanimowaliśmy Alfę kuzyna na stacji benzynowej po wymianie...termostatu.
Mechanik tak mocno zacisnął wężyk (wąski wychodzący z termostatu u góry) że przeciął go opaską.
Gdy Alfa stoi w serwisie gdzie jest Romeo? Szuka części...
a ja mam pytanie delikatnie nawiązujące do tego tematu - gwałtowna utrata płynu chłodniczego. W L-ko wozie żony (fiat seicento 0,9), pompa wody poddała się, wywaliła cały płyn. Do warsztatu mam jakieś 800-900 metrów. Ryzykować i samodzielnie przejechać ten dystans bez płynu w układzie, czy jednak nie ryzykowalibyście? Ot, taki OFF-topic.
pozdrawiam
ja bym nie ryzykowal , chyba ,ze dolejesz i nie wywali płynu ,nawet samej wody bo i tak bedzie zlewana,
Dokładnie, ja bym również nie ryzykował. Z odrobiną płynu jeszcze, ale przy całym wylanym to już zbyt duże ryzyko
To nawet nie ryzyko tylko 100% pewności, że jazda bez płynu zabije silnik. 50 metrów może możnaby przejechać, ale nie więcej.
Ostatnio edytowane przez jahu ; 25-01-2016 o 18:39