A ja Ci powiem tak - często gęsto trafiają do mnie do "przeglądu PO zakupie" Alfy ludzi, którzy je kupili naprawdę bardzo kierując się sercem, a mało rozumem...
Ostatnia naprawa modelu 2.4 Q4 przekroczyła kwotę 10 tysięcy złotych. Parę pierdołek - skrzynia, sprzęgło, dwumasówka, wysprzęglik, rozrząd, kolektor, płyny, klocki hamulcowe. Auto z taniego zmieniło się na auto w cenie raczek powyżej rynkowej (50 tysięcy za 2.4 Q4 z 2007 roku to żaden szał cenowy nie jest). Teraz walczymy z ciężko odpalającą 1.9 120KM, w której widać, że ktoś już coś usiłował grzebać - wymienione wtryski (wszystkie), nie zakodowane, łapa od silnika nie dokręcona, DPF - wg kompa wypalał się co 32 km (!!!). Auto odpala po 20 sekundach kręcenia, stawiając za sobą zasłonę dymną... W teorii wszystkie parametry silnika podglądane FES-em - wzorowe. Punktu zaczepienia więc nie ma. A to oznacza, że w praktyce trzeba podmieniać poszczególne elementy, aż się trafi na to, co faktycznie powoduje takie dziwne anomalie.
Kolejny "zakup roku" - "lekko" zalana 159 z 2010 roku, ze śmiesznie małym przebiegiem. Od c.a. pół roku właściciel usiłuje toto uruchomić - auto stało w wodzie po dach, więc koszty doprowadzenia takiego wózka do kultury są astronomiczne i nigdy nie wiadomo, która centralka nagle w trakcie eksploatacji odmówi posłuszeństwa. No ale zakup był "okazyjny". Na tyle okazyjny, że za te same pieniądze kupiłby teraz 159-kę z tego samego rocznika, z wyższym przebiegiem, ale bez przygód...
Część osób, które chciały spać spokojnie, wykupując gwarancję na auto używane, obudziło się z przysłowiową "ręką w nocniku", gdy wszystkie roszczenia gwarancyjne zostały odrzucone. Wszystko dzięki bardzo sprytnie skonstruowanym warunkom likwidacji szkód - pozwalają one na nie uznanie praktycznie wszystkich awarii jako podlegających naprawie gwarancyjnej. Bo ja nie wiem, co się w aucie musi stać, żeby awaria nie wynikała z:
- zużycia eksploatacyjnego
- wady materiałowej (wady produkcji)
oraz by auto nie mogło samodzielnie dojechać do serwisu. Ale to jest w ogóle temat na zupełnie oddzielny wątek (który się wkrótce pojawi

)
Nie bez powodu np. w Niemczech, gdzie rynek moto ma o wiele większą "tradycję" niż w Polsce i przede wszystkim ludzie dysponują tam innym kapitałem - auta pewne, z gwarancją, które można w ciemno kupować, są niewiarygodnie wręcz drogie. Przeciętny Polak dostaje palpitacji serca idąc na zachodzie do komisu przysalonowego i patrząc na kartki z cenami. Podobna sytuacja jest w Belgii, Holandii, Włoszech, itp - przy czym tam ceny przy salonach są deczko niższe (mniejszy popyt na używki, bo kraje dalej od dawnego bloku wschodniego, który jest głównym źródłem zbytu auto-trupów).