
Napisał
jahu
Kilka moich przemyśleń.
1. Jedno auto straciłem właśnie przez słabe opony z tyłu. Przy nie za dużej prędkości (~70) na zacieśniającym, wynoszącym zakręcie, po dużych opadach kierowca być może odpuścił mocno gaz, tył auta wyprzedził przód, kontra pierwsza, kontra pożegnalna i nie było ratunku. Dobrze że trafił przodem w murek/barierkę, a nie bokiem w drzewo. Nie było szans kontrami wyciągnąć auto, bo tył nie miał prawie przyczepności. Zdarzenie miało miejsce w takim miejscu, w którym raz w miesiącu mają miejsca podobne "stłuczki".
2. Gdy na przodzie mamy słabe opony to czujemy to za każdym razem gdy przyspieszamy, hamujemy. Staramy się to uwzględniać cały czas w czasie jazdy. Gdy z tyłu są słabe to nie poczujemy tego do czasu, gdy w śliskim zakręcie mocno odpuścimy gaz lub zaczniemy hamować. I teraz pytanie do Was – czy wolelibyście mieć stłuczkę przodem (bo słabe opony nie dohamowały) czy bokiem w drzewo (bo tył wyprzedził przód na zakręcie)?
3. Kolejna sprawa – gdy na przód założymy słabe opony, dojedziemy je szybko i wymienimy 2 szt. na nowe. Gdy na tyle mamy słabsze opony to po kolejnym sezonie mamy 4 szt słabych opon.
I nie piszcie proszę, że jesteście tak dobrymi kierowcami, że radzicie sobie w każdej sytuacji podbramkowej. 1% być może jest takimi kierowcami, ale pozostali? Trzeba mieć sporo praktyki (czyt. sporo tysięcy przejechanych kilometrów OeSowych lub wyścigowych), żeby uważać się za kierowce potrafiącego wyjść z wielu poślizgów. A i tak potem okazuje się, że nawet Kuzaj może stracić panowanie na zwykłej mokrej drodze i rozbić Porsche GT3.