Napisał
jahu
Trochę mnie dziwi, że niektórzy dziwią się, że ktoś może chcieć mieć "prawie nowe" auto za 50% czy 70% wartości rynkowej nowego. Co prawda często nie jest ono pełnowartościowe, a na pewno nie jest porównywalne do nówki z salonu, ale czasem w ludziach jest jakaś taka chęć posiadania rzeczy droższych niż nas stać czy też wydania na nie mniej pieniędzy niż kosztują na rynku. M.in. z tego powodu większość z nas jeździ(ła) używanymi AR, a nie kupowała nowych w salonie (no.. może powody są trochę bardziej złożone, ale chyba wiecie o co mi chodzi). To w sumie nic nadzwyczajnego czy nienormalnego. Inna sprawa, że jeśli kupimy "nówkę z salonu" to po roku też może być pokolizyjna i porysowana...
Oczywiste oczywistości są takie:
1. na aukcjach w USA łatwo trafić samochody podpicowane. Z nowymi zderzakami, błotnikami i maskami a pod spodem pogięte podłużnice, pęknięte bloki silnika, wywalone airbagi i napinacze itp.
2. da się znaleźć auta niegroźnie uszkodzone, ale trzeba się napracować, cena też nie jest wtedy taka okazyjna
3. auta są tanie, bo naprawa w USA jest droga, da się naprawić tanio, ale potrzebne są części używane, których do Alfy brakuje. Dużo rzeczy się więc klei, naprawia, regeneruje, szpachluje, naciąga, niewidocznych uszkodzonych elementów nie wymienia. Generalnie między naprawą wykonaną na sztukę, a naprawą wykonaną idealnie może być różnica kilkudziesięciu tysięcy.
4. nie wierzę w naprawę za 15000 zł przytoczonej tutaj Giulii QV. Bez części z rynku wtórnego to nie wystarczy nawet na airbagi i pasy. Strzelam w ciemno, że 40.000 zł może być mało.
5. im auto jest dokładniej naprawiane tym wychodzi to drożej, czytaj: może nie być opłacalne w porównaniu do krajowego samochodu demo (który możemy sprawdzić i wykluczyć powypadkową przeszłość)
6. w serwisach nieautoryzowanych bmw czy audi jest mnóstwo historii o autach z USA z różnymi amortyzatorami po lewej i prawej stronie, auta, które przyjechały z brakującymi drogimi różnymi częściami (wyjętymi jeszcze w USA), z wkładanymi częściami od innych modeli, na sztukę, byle klient kupił itd.
7. sprzedać auto z USA jest sztuką i zawsze wiąże się to z duuuużą obniżką ceny.
Nie twierdzę że tak jest zawsze i wszędzie, ale ryzyko jest spore. Nie twierdzę, że osoby, które tutaj pisały tak robiły. Ale ja sam widziałem kilka grubych BMW z USA, które wymagały "odszczurzenia" po tanich naprawach. Odszczurzenia za 10 czy 20 tys. zł.
Nie twierdzę, że auto z USA się nie opłaca, ale trzeba mieć szczęście, umiejętności wyszukiwania części, przeglądania rynku wtórnego, a ryzyko jest jednak dość spore.