A bardzo chętnie bym Ci pokazał moją minę. Osobiście sprowadziłem sobie Alfe z uszkodzonym silnikiem (strzelił pasek Niemcowi). Alfa kosztowała 2 tysiące Euro, naprawa to nowy rozrząd (normalne przy kupnie) + dźwigienki (300zł).
Prowadzimy nieduży warsztat, także sam sobie naprawiam, ale to bez różnicy.
Nadal uważam, że kupno "bazy" (jak to kolega wyżej nazwał), jest jak najbardziej na miejscu, i warto wtedy inwestować. Nie mówię tu o kupowaniu ruiny, z posypaną dwumasą, lejącymi wtryskami i turbem do regeneracji. Mówię o tańszym egzemplarzu, gdzie jesteśmy świadomi, że to i owo trzeba będzie naprawić.