A ja chciałem w tym fajnym wątku taką ciekawostkę opowiedzieć a'propos historii związanych z TSem 16V.![]()
Kiedyś, kiedyś, kumpel miał 145tkę 1.6, krajową, jeździł gdzieś tak od 170tys km do... może 250(?). Pewnego wieczoru zdarzyło mu się na osiedlowej drodze przydzwonić miską w studzienkę. Następnego dnia rano jego dziewczyna, wsiadła i, zostawiając na parkingu wielką plamę oleju, a potem jeszcze ślad na ulicy, zrobiła jakieś 15km za miasto(styl jazdy względnie żwawy), a po dojechaniu zaraportowała świecącą lampkę i, że silnik głośno pracuje. Kumpel na miejscu odpalił, lampka ciśnienia oleju nie zgasła, silnik ponoć strasznie stukał, więc go wyłączył. Miska była rozwalona przy korku spustowym, ale jakiś sztukmistrz ją pospawał, potem zalano olej i po odpaleniu silnik chodził, tylko nadal grzechotał. Podobno po paru tygodniach się "wyciszył", ale brzmi to nieco absurdalnie.Faktem jest, że silnik jeździł dalej, zresztą zdarzało mi się nim przejechać, nie wiedząc nic o tej awarii, i ani razu nie zwróciłem uwagi, by chodził jakoś nienaturalnie głośno. I tak sobie jeździł normalnie, aż nadszedł moment wymiany rozrządu -> niestety pasek był szybszy i niemal w ostatniej chwili(55tys km) zdążył strzelić zanim go zdemontowano w całości.
Po remoncie głowicy TS śmigał normalnie dalej, ale wtedy zostały już podjęte decyzje o sprzedaży. Co by być uczciwym, należałoby dodać, że kumpel auto przejął świeżo po remoncie silnika, w takim raczej partackim serwisie amerykańców w Łodzi. Ale czy to miało jakieś znaczenie po kilkudziesięciu tys. km, dla jazdy bez oleju?
![]()
Jak już się tak rozpisałem to pociągnę temat dalej... Dlaczego przy zmianie właścicieli nastąpił remont? Historia silnika przed tymi ~170tysiącami jest równie ciekawa. Poprzedni właściciel miał 145tkę od nowości(od stycznia 1999r - wyprzedaż rocznika 1998, 1.6 w cenie Juniora 1.4) i potrafił przejechać nawet do 40tys km na jednym oleju!
Zadowolony był, że oszczędził sobie kłopotu z jeżdżeniem do warsztatu.
Pamiętam, że było to jakoś na początku użytkowania. Pierwsze 70tys stuknęło jej w ciągu roku, kolejne 100tys było już rozłożone na 4 lata. Pamiętam też później taką dłuższą fazę eksploatowania silnika przy poziomie oleju _skrajnie_zmiennym_.
Tzn. gdzieś go sobie gubiła, więc kontrolka ciśnienia oleju była traktowana jako kontrolka niskiego poziomu. :d Wiem co mówię, bo sam któregoś razu dostałem tę 145tkę, by machnąć krótką traskę i lekko mnie zmroziło jak na jakimś zakręcie, czy przy hamowaniu, zaświeciło się czerwone na desce. Na szczęście w bagażniku był zapas na dolewkę - no, po prostu akurat na mnie trafiło.
Ile razy musiała mrugnąć, albo na ile zapalić się, by właściciel zdążył dolać - tego mogę się tylko domyślać. Taka bezlitosna eksploatacja oczywiście nie mogła się obyć bez konsekwencji. Gdy 145tka była sprzedawana - przy odjęciu stawiała całkiem sporą zasłonę dymną. Co ciekawe, cały czas paliła znikome ilości paliwa, bo jakieś 6,5 w spokojnej trasie. No i wtedy właśnie nastąpił ogólnie pojęty "remont" silnika. Po remoncie auto odbierał już nowy właściciel, czyli mój kumpel, ale po tygodniu znowu zaczęło kopcić, więc odstawił do reklamacji. Po ponownym odbiorze wszystko było już niby ok i nie było więcej poprawek. Szczegółów, co robiono, a czego nie - nie znam.
Przyznacie, że historia całkiem ciekawa. Generalnie za czasów pierwszego właściciela Alfa nie była jakoś specjalnie awaryjna, po prostu jeździła, czy też - była tyrana.Zdarzył się może padnięty rozrusznik, altek, obluzowanie mechanizmu zm. biegów, jakieś łożysko któregoś koła, ale chyba częściej gieły się alufelgi(14") i niszczyły opony od dziur w jezdniach(a może od braku ciśnienia w gumach?
). Zawieszenie było jako tako trwałe, bodajże dwa razy był robiony przód i raz tył przez te 170tys.km. Z kolei kumpel sporo niby narzekał, ale jak pytałem konkretnie na co, to zwykle podawał drobnostki typu zbieżność, bicie kół(felgi wymagały pierścieni centrujących... oryginalne
) korektor hamulców, zacinająca się szyba kierowcy, przyciski na konsoli, itp. Bo trudno nazwać zużyte, po ponad 200tys km, sprzęgło awarią. Kumpel sprzedał ją chyba gdzieś do Łęczycy, albo Piątku, więc jeśli tam takowa jeździ, albo ktoś kupił w tamtych okolicach czerwoną 145 1.6 sprzed ostatniego liftu, to duża szansa, że ma(miał?
) auto z baaardzo bogatą historią.
![]()