Po pierwsze - tak, niestety "branża" musi cały czas ślęczeć nad ogłoszeniami i ofertami pojazdów - nie wyobrażam sobie bowiem zakupu np. pakietu 10 aut bez dokładnego zapoznania się z ich stanem.
Po drugie - napisałem że istnieje jakieś 5% szans, że uda Ci się wyrwać rynkową okazję od właściciela. Ostatnio do mnie przyjechał klient bardzo ładną 159 ze znikomym przebiegiem (ok. 50 tysięcy kilometrów), kupioną można powiedzieć w atrakcyjnej cenie. Ale to jak pisałem - kwestia szczęścia, farta, czy jak to nazwiemy. A dlaczego tak jest? Z prostego powodu - jak wygląda procedura zakupu auta przez przeciętnego Kowalskiego? Jako nabywca detaliczny taki ktoś dochodzi do wniosku, że może zmieniłby samochód. Zaczyna przeglądać ogłoszenia, dzwonić, zastanawiać się, pojedzie i obejrzy 3-4 samochody "atrakcyjne cenowo", przedyskutuje temat z żoną... a wtedy prawdziwa okazja dawno już jest sprzedana. Równolegle bowiem na rynku działa masa osób, które są nastawione na szybki zakup rynkowych perełek i są to w 99% handlarze samochodów, a nie końcowi odbiorcy i użytkownicy towaru. I nim typowy Kowalski przemyśli temat wyjazdu w celu oględzin konkretnego modelu, to auto już dawno jest sprzedane. I tak jest naprawdę wszędzie - w Niemczech, we Włoszech, w Belgii, w Holandii. Turcy, Litwini, Polacy, Czesi, Słowacy - spotkasz ich w każdym z wymienionych krajów.
Oczywiście zawsze jest opcja poszukania samochodu, który nie jest rynkową okazją, tylko normalną ofertą z normalnym stosunkiem ceny do stanu pojazdu. Takich aut w ogłoszeniach w Polsce trochę jest - niestety nie są to samochody z dolnego przedziału cenowego w ofertach ogłoszeniowych. I tak jest zarówno w Polsce, jak i za granicą.
A ponieważ wszędzie są wyjątki - to na rynku aut także. Są auta tanie i dobre. Najczęściej są to samochody wykupywane z firm, gdy pracownicy mają prawo pierwokupu auta firmowego. I wtedy można "wyrwać okazję". Jesli ktoś szuka auta dla siebie i taka sytuacja mu się trafi - to super. Niestety tutaj też rynek jest mocno opanowany przez osoby, które zaproponują odkup takiego pojazdu z szybkim zarobkiem np. 4000 PLN dla pracownika firmy. I potem pojazd trafi do ogłoszeń... już z normalną ceną rynkową. Druga grupa aut tanich i dobrych to samochody sprzedawane "w rodzinie". Czyli jeździła ciocia Nissanem Quashquai przez 4 lata, nakręciła 50 tysięcy kilometrów i się jej znudził. Takie auto od cioci można kupić, bo znana jest jego historia a i przebieg niewielki. Tyle, że większość takich pojazdów nawet nie trafi do ogłoszeń - sprzedawane są właśnie "w rodzinie".
Możesz powyższe traktować jako lokowanie produktu, czy jak tam sobie życzysz. Ale tak działają wszyscy w dowolnej branży, zajmującej się obrotem towarami. Ten dysonans (pomiędzy ceną realną rynkową a ceną transakcyjną, okazyjną) jest jeszcze bardziej widoczny na rynku nieruchomości - bo tutaj maleje liczba osób będących w stanie wykonać transakcję "od ręki" - trzeba bowiem dysponować duża gotówką. Tu na porządku dziennym są transakcje, na których masz spokojnie przebicie 50% tylko dlatego, że dysponujesz kasą i jesteś w stanie szybko "poratować" kogoś, odkupując od niego nieruchomość. I też będziesz walczył ze stwierdzeniem, że osoba wyspecjalizowana w obrocie nieruchomościami szybciej znajdzie rynkową okazję i skuteczniej dokona oceny atrakcyjności oferty, niż przeciętny zjadacz chleba?
Dodano po 8 minutes:
Jak juz się czepiasz - to auto jest opłacone, przygotowane do rejestracji - czyli nabywca opłaca samą rejestrację 250PLN. Nie wiem, co w tym jest zaskakującego, albo nienormalnego - każde auto musisz sobie zarejestrować/przerejestrować, żeby móc go eksploatować. Po drugie - znajdź drugiego takiego sedana 159 z ostatniego wypustu wersji Ti, z podobnym przebiegiem - porównamy ceny. Możesz szukać gdziekolwiek.