Cześć, chciałbym opowiedzieć wam swoją ostatnią przygodę z bellą. Nie do końca jestem pewien czy we właściwym miejscu umieszczam post ale co tam, najwyżej miłościwie nam panujący panowie administratorowie zarządzą karę publicznej chłosty .
Ale powracając do tematu. Przygoda miała miejsce na trasie Kamień pomorski-Wrocław w poprzednią sobotę. Jechałem z moim synem odebrać córkę i żonę po 10 dniach turnusu rehabilitacyjnego, napędzany głównie tęsknotą i miłością gnałem od samego rana aby zdążyć przed zapowiadanym marszem peda… równości, organizowanym akurat w ten dzień we Wrocławiu. Wpadając na „płytówkę” na wysokości Szczecina na desce i na wyświetlaczu pojawiło się kilka błędów „Hill holder”, „VDC”, „CHECK ENGINE”, „ASR”, zatrzymałem się na najbliższej stacji benzynowej aby zdiagnozować problem, podniosłem maskę pełen naiwnej nadziei, że problem będzie widoczny jak na dłoni, ale szybko do mnie dotarło, że bez komputera jestem bezbronny jak niemiecka policja w obozie dla uchodźców. Więc nie mając za dużego wyboru wsiadłem w alfę i ruszyłem w trasę, raport sytuacyjny na tą chwilę wyglądał tak: kontrolki od trakcji zniknęły, została informacja „CHECK ENGINE” ale silnik pracował prawidłowo. Więc z uśmiechem na pyszczku i nie wzruszony dalej prułem powietrze. Niestety ok. 30 km. przed Gorzowem resztki optymizmu uleciały ze mnie jak hel z odpustowego balona. Wszystkie kontrolki zaświeciły się ponownie, a do tego w gratisie dostałem wariującą wskazówkę poziomu paliwa i rozpoczęły się problemy z pracą silnika, nie mając gdzie się zatrzymać, starałem się „doturlać” do Gorzowa. Wyprzedzany przez tiry i inne pojazdy wolnobieżne nareszcie dotarłem do upragnionego Gorzowa, szybko wklepałem w nawigacje Serwis Alfy i ruszyłem w drogę pełną męki, bulu (Bronisław K) i łez, przez miasto. Gdy z daleka zobaczyłem wielki znak Fiat Grupa GEZET, czułem się jak wędrowiec na pustyni który w oddali dojrzał oazę. Przepełniony nadzieją na szybką diagnozę i naprawę wszedłem do środka i opowiedziałem swoją smutna historię, Pan stwierdził że nie da rady bo dziś sobota a mechanik ma pełne ręce roboty. Nie pozostało mi nic innego jak tylko sięgnąć do ostateczności, więc zrobiłem oczy jak kot ze Shreka i jak się okazało to było to, co zmiękczyło serce Pana z salonu. Wziął ode mnie kluczyki i wjechał do garażu. W między czasie miła Pani z salonu włączyła synowi bajki w telewizorze i kazała się rozgościć na poczekalni. Po 20 min. Wrócił Pan stwierdzając że serwisantom na kompie wyskoczył błąd 3-go wtryskiwacza ale ogólnie podejrzewali masę więc ją odkręcili i sprawdzili połączenie, ale objawy pozostały wiec szukają dalej. W miedzy czasie nawiązałem z Panem rozmowę i opowiedziałem dokładnie ze szczegółami okoliczności tego kiedy pojawiły się błędy. Po tym wyznaniu Panu zaświeciła się kontrolka w głowie i poszedł do warsztatu, a po ok.20 min. wrócił moją alfą . Wszystko działało jak się należy, okazało się że winna była poluzowana kostka na trzecim wtryskiwaczu. Ucieszony jakbym co najmniej znalazł 100 zł w kieszeni dawno nie noszonej kurtki, zaproponowałem panu abyśmy się rozliczyli za diagnostykę i naprawę, i tu bardzo miłe zaskoczenie, Pan stwierdził że nie ma sprawy, nic nie muszę płacić i żebym bezpiecznie jechał dalej. Po tej przygodzie odzyskałem wiarę w ludzi i przekonałem się że nie każdy serwis chce nas tylko wydoić. W każdym razie dojechałem i wróciłem tego samego dnia bez żadnych problemów.
Chciałbym gorąco podziękować Panom i Pani z serwisu GEZET W Gorzowie Wielkopolskim za zrozumienie, uczciwość, profesjonalizm i okazane serce, i życzę wszystkim tylko takich doświadczeń z serwisami.