Alfa jak dotad sprawowala sie idealnie, dzis jednak pojawil sie problem. Zaczne chronologicznie.
Tydzien temu zauwazylem, ze przy przyspieszaniu slychac gwizd sprezarki. Wczesniej tego nie bylo. Sprawdzilem pobieznie szczelnosc dolotu i bylo ok. Poniewaz auto nie kopcilo mocniej niz przed pojawieniem sie gwizdu i dalej mialo moc, jezdzilem dalej.
Dzis troche zaspalem i na A4 musialem nadrobic stracone minuty. Jechalem przez 50 km w przedziale 160-230 km/h. Potem pokreciłem sie troche po Krakowie. Dalej, poza gwizdaniem sprezarki wszystko ok. Jade sobie dalej i nagle poczulem drgania nadwozia i pierdzenie wydechu, jakby dziurawego. Wyskoczyla kontrolka, ze cos z silnikiem i blad swiecy zarowych. Auto wpadlo w tryb awaryjny. Po restarcie dalej to samo. Przy probie kolejnego restartu nie odpalila i musialem zepchac ja na pobocze. Postala tak 2 minuty i znow odpalila. Dojechalem do domu i pisze tego posta.
Co obstawiacie? Dostep do diagnostyki komputerowej bede mial dopiero jutro.
Dodam, ze Alficzka nie bierze/brała oleju.