Witam, niestety pare dni temu mojej narzeczonej przytrafiła się stłuczka na szczęście nie z jej winy ( babeczka wymusiła pierwszeństwo )
Jest to Alfa 147 1.9 jtd 2002 rok, uszkodzeniu uległ przód autka.. Błotnik, lampa , zderzak maska, i widać ze jest cofniety pas przedni podłużnice chyba ok.
Narazie czekam na rzeczoznawce ale juz mi sie cała sprawa nie podoba.. na początku ucieszyłem się juz po wszystkim bo akurat alfa technicznie super ale zderzak z przodu miała podniszczony po poprzednim właścicielu pomyślałem sobie " o to odmalujemy ja za darmo"
Ale pan w warsztacie (wg. znajomych podobno dobry , wg. opini w necie tez , dodatkowo ojciec pare lat temu robił u niego auto i wyszło super) dlatego bez zastanowienia zawiozłem autko do niego.. ale na miejscu zaczoł coś wydziwiać, że będzie 100 % szkoda całkowita, że wątpi w to aby sie opłacało naprawiać i że :" najwyżej się blotnik wyklepie żeby było taniej troche szpachli jej nie zaszkodzi ". Trochę mnie to zirytowało gdybym sam uszkodził auto to ok. ale skoro babka wjechała w nasza alfe to wydaje mi się jakąś bzdurą.. w sumie nie licze na nowe blachy ale chociaż używane całe i tylko pomalować a tak mam mieć auto poklejone mimo że to nie nasza wina ?
I teraz pytanie..
Jak nie dać sie wykiwać mechanikowi i firmie MTU która bedzie wypłacała odszkodowanie ? Na co zwracać uwage itp.
Autem jezdzi moja kobieta nowego raczej nie kupimy a nie chce by była w gorszym stanie niż przed zdarzeniem wyżej opisanym.
Dodam też, że dostałem juz auto zastępcze z oc sprawcy ( tego samego dnia pod dom ! )