Na początek jedna kwestia: jakkolwiek moja 159 (1.9 jtd 16V 2009) stoi na garażach u moich znajomych, to są to ludzie którzy połowę życia swapowali silniki, robili driftwozy itd, oprócz tego w ramach konsultacji przychodzą zawodowi mechanicy, zarówno ich znajomi jak i z zaprzyjaznionego warsztatu obok. To daje dwa efekty:
1. Jedynym laikiem jestem ja. Jeśli coś opiszę po laicku to raczej ja źle zrozumiałem, niż mi źle przekazano. Komentarze o "pójściu do dobrego mechanika" też raczej zbędne, wątpie czy w całym dotychczasowym życiu mojej pięknej oglądało ją więcej mechaników niż w przeciągu ostatnich trzech miesięcy. Nawet statystycznie rzecz biorąc któryś z nich musiał być przy okazji dobry.
2. Usłyszałem tyle dowcipów o Alfie że jestem już chyba na nie uodporniony do końca życia.
Co tu się stało?
Trzy miesiące temu - na szczęście koło domu - rozwulkanizowało mi się koło pasowe, obryzgując wszystko roztopioną gumą. Wtedy jeszcze nie mając pojęcia co się dzieje pytałem o to nawet na forum.
Po wymianie koła pasowego i paska wieloklinowego samochód odpałił na chwilę - wyraźnie na trzy cylindry, potem silnik już odmówił współpracy. Po rozebraniu okazało się że w kolektorze dolotowym nie ma jednej klapki, nad tym cylindrem w którym nie było kompresji. Oprócz tego odnaleziono m.in. takie ciekawostki:
Co zostało zrobione?
Zregerenowana głowica, jeden nowy wałek (krzywki się przestawiły), nowe mostki, uszczelnienia zaworowe, 8 nowych zaworów, 4 wtryski sprawdzone, 2 naprawione, turbo po rewizji, uszczelki. Rozrząd ustawiony z blokadą według manuala.
Miałem tez wymieniać dół silnika, ale jakkolwiek tłok był minimalnie obity, to cylinder był w idealnym stanie, więc uznaliśmy że w oczekiwaniu na to jak bede miał pieniądze na generalkę to zostaje.
Efekt jest taki:
Co jest nierozwiązaną Tajemnicą Martwej Alfy?
1. Wyraźnie nie ma kompresji, ale praktycznie za każdym razem łapie na samym początku przez ułamek sekundy
2. Obracałem wałem korbowy (przedłużka plus pancerna grzechotka).
Idzie ciężko (co jest dziwne jeśli nie ma kompresji), aż dochodzi do miejsca gdzie zupełnie się blokuje (używaliśmy rozrusznika żeby go przesunąc z tego punktu) i prawie nie jestem w stanie go ruszyć. Jestem dużym facetem, przez prawie dekade uprawiałem trójbój siłowy, co prawda czasy świetności mam dawno za sobą ale i tak jestem sporo silniejszy od przeciętnego człowieka, ale za chiny ludowe nie potrafiłem go przesunąć z tego punktu - dosłownie po pare millimetów, przy wysiłku jakbym robił życiówkę w martwym ciągu. To chyba nie powinno tak wyglądać?
Usłyszałem że możliwe jest że to punkt w którym tłok zderzył się z zaworem, ale twórca tezy został przegłosowany bo ponoć sam rozrusznik nie miałby takiej mocy żeby narobić mocnych uszkodzeń, poza tym rozrząd był ustawiany mocno by the book.
Jakieś pomysły? Bo się robie zdesperowany. Byliśmy razem tylko pół roku i było pięknie. Ja rozumiem że ona musi coś przemyśleć, ale robi to już 3 miesiące i dalej się nie odzywa, pomimo moich starań
Zdjęcie podglądowe z czasów jak jeszcze było między nami dobrze, tak żeby ewentualnie zachęcić do pomocy:
![]()