Masa, tekst o akwarium dotyczył tego, że żadne dolewanie oleju, nawet częste, nie sprawi, że olej będzie miał taką samą świeżość i parametry jak przy całościowej wymianie. Tyle. Jesteś taki mondry i masz błyszczący silnik, i nie zczaiłeś?
Ale mówisz o autach prawie, albo i pełnoletnich. Te auta mają prawo mieć swoje niedomagania. Gdy mnie czasem coś zaboli albo łupnie to nie chodzę i nie smęcę wszystkim że oj kurna jak to fajnie jest mieć 19 lat, a nie być 40+, bo przy dziewiętnastu człowiek jest z gumy i czarów i nie bierze oleju, tylko się godzę z faktem, że wiek robi swoje, a żyje się dalej . Tylko pełnoletnie auto łatwiej naprawić . Nawet gdybyś pociskał Lexusem LS400 to naprawdę nie miałbyś z tyłu głowy że może ostrożnie, bo to stare auto?I druga sprawa - teraz bierze powiedzmy te 3 litry, skąd pewność że ten stan się nie pogorszy ? a raczej się pogorszy przecież, kwestia czasu . Gdzie tu radość - wyjazd dalszy bez zakupów oleju i postojów na sprawdzanie poziomu , gdzie swobodna jazda bez z tyłu głowy pukającego - "no, może już bez oleju jedziesz" ? , gdzie wypady na trackday'e jakieś choćby raz w roku , choćby szkoleniowe ? Jak auto ma tak jeździć tak o, byle się turlało, blisko i z ciągłą ostrożnością, to lepiej jakieś sandero czy dustera kupić, bravkę starą z włoszczyzny - przynajmniej nie udają niczego.
I nie chodzi mi o olewanie, przetaczanie tarcz pięć razy i drutowanie wydechu by C&G, tylko o zrozumienie, że pewne rzeczy można w sumie trochę odpuścić. W moim TSie regenerowałem maglownicę mimo, że mechanik mówił, że tylko trochę się ślimaczy i można ,,jeździć obserwować" ;-). Układ kierowniczy, hamulce, chłodzenie, wiadomo, to ma być zrobione. Ale że silnik mi bierze trochę oleju, to naprawdę taki problem? U siebie przed wyjazdem na wakacje miałem zmieniany olej, po zrobieniu 1700 km głównie po autostradach i górach i powrocie do domu wlałem resztę z butli, przy wymianie weszło 4,4 litra, więc dolałem 0,5-0,6l. Ktoś powie że pół litra na 1700 km to tragedia i remont, bo na 10 tysi to będzie 5 litrów, cały olej podmienię. Ja uważam, że biorąc namiar na rodzaj pokonywanych dróg (często-gęsto pod górkę na dwójce przy 30 stopniach albo 140 kmh+) to jest bardzo fajny wynik. W mieście tyle nie zje. A nawet gdyby trochę zjadł, to co? Nie dymi, nie rzuca nim, jeździ ładnie, czym mam się przejmować, tym, że raz na kilka miesięcy wydam te 30 złotych na małą butelkę oleju? Sprawdzanie poziomu to jest minuta raz na tydzień i dobrze, jest powód żeby podnieść maskę i zobaczyć jak tam w środku. Co innego, gdyby brał
litr na pięćset i dymił. Dymienia nie toleruję.
Co do trackdayów, to czemu tej Alfy nie wiem, nie zostawisz w garażu, nie sprzedasz komuś, tylko się z nią męczysz? Nie ironizuję. Jeśli jeżdżą ludzie japońcami czy czymś tam innym, to kup sobie takiego i po temacie. Przy okazji będziesz miał okazję zweryfikować, czy faktycznie tak ludzie przy nich niczego nie robią i jeżdżą na okrągło, czy tylko tak mówią. Po co jakaś [notranslate]Alfa[/notranslate], która jeszcze udaje?
[MENTION=75724]ribut.8[/MENTION] - Facet, jak ja nienawidzę takich typów. Przyłazisz tu jak do siebie na wieś, jeszcze obcy etnicznie, i się wpierdzielasz. Specjalista od kibla? Rly? Pablo zapomniał więcej rzeczy o silnikach niż ty się kiedykolwiek nauczysz. Tu są ludzie z ogromnym praktycznym doświadczeniem i może okazuj trochę szacunku, bo na razie to jesteś tylko krzykliwym kogutkiem o dojrzałości gimnazjalisty. Widziałem takich dziesiątki, cześć z nich mądrzeje, na część szkoda powietrza.