Napisał
Tomek_KRK
Teraz producenci mają klienta w poważaniu - nawet przy bardzo drogich samochodach nietypowe usterki, nieusuwalne w ramach gwarancji (są takie przypadki, że dealerzy nie radzą sobie z doprowadzeniem NOWEGO auta do kultury), nie są podstawą do wymiany auta na nowe. Dla mnie to jest patologia jakaś... Kupujesz np. nowe BMW M6, skrzynia i silnik będą nieprawidłowo pracowały, po 3 latach batalii z dealerem i centralą BMW dostajesz odmowę wymiany auta na nowe, wolne od wad i dziękuję bardzo. Radź sobie sam. Takie przypadki i tak nie wpłyną za bardzo na opinię o marce w dzisiejszych czasach. Ludzie mają w poważaniu to, co się będzie działo z autem za 5 lat, bo wtedy się idzie i kupuje nowe - tak działa większa część Europy. "Miłośnicy marki" będą się brandzlować Mercedesem SLS na prospekcie, przy budżecie na serię A z 1.6 dieslem. Ale za klientem wtedy stoi ogromny koncern, który produkuje takie duże i prestiżowe wózki - więc wysoka jakość produkcji jest dla klienta oczywistością. Nawet, jak będą z autem gigantyczne problemy, to się potem robi taki numer jak z opisywaną przeze mnie Mazdą 6 - salon robi odkup z ofertą atrakcyjnej sprzedaży auta nowego i co - nie zgodzisz się? Jasne że tak. Sprzedawca Cię zapewni, że ten nowy model jest wolny od wszelkich wad i tryliard siedemset razy lepszy od starego...
A ja czasem wsiadam sobie w 20-letni pojazd, produkowany w czasach, gdzie nikt nie myślał o oszczędnościach na materiałach i zastanawiam się, w którą stronę to wszystko zmierza. Bo na pewno nie w kierunku dawania radości z posiadania auta.... Raczej w stronę elektrycznych aut z tworzyw sztucznych (brak korozji i łatwiejsze wytwarzanie komponentów), automatycznie sterowanych przez Google Maps, gdzie rola kierowcy będzie się ograniczała do wpisania miejsca docelowego na mapie, w dodatku będących wyłączną własnością producenta i "wypożyczanych" użytkownikom. Żeby sobie broń Boże krzywdy nie zrobił usiłując samemu prowadzić.