Witam,
mógłby ktoś rzucić okiem na tą bellę:
http://otomoto.pl/alfa-romeo-159-C19646847.html
Printable View
Witam,
mógłby ktoś rzucić okiem na tą bellę:
http://otomoto.pl/alfa-romeo-159-C19646847.html
A po czym to rozpoznajesz?
sprzedający to kompletny idiota, to jest silnik 120 km. straciłem tylko czas i pieniądze. szkoda gadać.
No cóż... Akurat weekend był, to VINu nie miałem jak sprawdzić - tylko na szybko rok produkcji. Jak widać - nie ma na tym świecie nic za darmo ;) silnik 120 czy 150 KM - dla niektórych wszystko jedno.
Koledzy,a nie łatwiej przestać patrzeć na sprowadzone pseudo"okazje"?
Może lepiej poszukać aut z polskich salonów AR,droższych,ale pewnych??
Co powiedziałeś? Droższych, ale pewnych? ;))
To niby w Polsce się te samochody nie psują, nie zużywa im się zawieszenie, nie ulegają wypadkom i właściciel zawsze mówi 100% prawdę, co się na przestrzeni eksploatacji działo z autem?
Ja ujmę to tak - miałem okres w swojej działalności, gdzie praktycznie bazowałem tylko na autach z polskich salonów. Wyleczyłem się z tego praktycznie raz na zawsze. Auto z polskiego salonu ma tę zaletę w stosunku do auta kupionego na zachodzie, że możesz się ekscytować "salonowym pochodzeniem". Poza tym ma kilka istotnych wad:
- koszty serwisu w ASO - w większości przypadków serwis kończy się w momencie upływu gwarancji, nikt z "polskim portfelem" nie będzie jeździł do serwisu, w którym płaci 2x więcej niż u mechanika
- bardzo mało DOBRYCH mechaników, którzy w nowoczesnych samochodach potrafią sobie poradzić z nietypowymi usterkami
- bardzo duży wpływ jakości polskich dróg na zawieszenie oraz ogólną sztywność samochodu
- podobne "bajkopisarstwo" sprzedających właścicieli prywatnych na temat historii ich aut, jak handlarzy w komisach - raczej nie liczyłbym na to, że właściciel z ręką na sercu powie, co uszkodził w samochodzie i dlaczego.
My nie jesteśmy narodem bogatym. Ludzie kupują nowe auta, żeby się nie naciąć na minę, często za ostatnie pieniądze, potem siłą rzeczy oszczędzają na serwisie - no bo przecież takie auto to się nie powinno psuć przez najbliższe 10 lat, a jak się skończy gwarancja i nadejdzie czas na pierwsze drogie naprawy - to pojawia się decyzja - SPRZEDAJEMY. I to jest niestety smutna rzeczywistość.
Nie wkładaj wszystkich polaków do jednego worka.
Wrzucając wszystkich do jednego worka , sam przyznał się jak bajeruje innych <LOL>
Ja nikogo nie wrzucam do żadnego worka. Takie są po prostu realia w naszym kraju - mało kogo stać na porządny serwis samochodu w ASO danej marki przez cały okres jego eksploatacji - tak robi może 1 klient na 100. Chcąc w sensownych pieniądzach naprawiać chociażby 159-kę siłą rzeczy musisz zrezygnować z ASO, bo przy pierwszej akcji typu wymiana kompletnych wahaczy zostawisz tam majątek. Być może Ty cały czas utrzymujesz samochód w stanie absolutnie wzorowym, nie szczędząc nic a nic na jego serwisie, ale niestety wiele osób musi dokonywać specyficznych wyborów - albo naprawa auta, albo np. wakacje dla rodziny.
I nie zmienisz też faktu, że drogi mamy jakie mamy, a i paliwo również nie jest najwyższej jakości. I to wszystko wpływa na kondycję auta po kilku latach - ale żeby takie coś zauważyć, trzeba pojeździć kilkunastoma samochodami z Polski i kilkunastoma z TAKIM SAMYM przebiegiem z Zachodu. Różnica jest dostrzegalna momentalnie.
Już nawet nie chcę pisać o typowo polskiej podejrzliwości, która się pojawia zawsze w sytuacji, gdy ktoś sprzedaje stosunkowo młody samochód z małym przebiegiem, z polskiego salonu. Przeciętnemu Kowalskiemu bowiem nie mieści się w głowie, że ktoś mógł przez rok zrobić autem 3000 km, a potem chce go sprzedać, bo go stać na nowy, a ten mu się nie podoba. Takie auto to jest mega mina sprzedażowa, o ile nie stoi ono w salonie jako auto "demo".
Chodziło mi kolego o auta używane tak zwane przy salonowe,gdzie muszą przejść kontrole przed zakupem!
Poza tym są objęte gwarancją,a w razie jakiejś wtopy masz gdzie z tym iść czyli do salonu,a nie do pseudo handlarzyny,który ściągnął auto nie wiadomo skąd,a pózniej twierdzi,że nic nie wie.
Rozumiem,też auta z zachodu są super serwisowane a powód ich sprzedaży to po prostu zmiana na nowszy model?
Ja zajmuje się Alfą Romeo od 6 lat,zawsze mam Alfy z Polskiego salonu i z doświadczenia wiem,że klienci,którzy kupili nowe 159,serwisują je w ASO,bo są to zazwyczaj ludzie majętni.
Ale każdy ma swoje spostrzeżenia na temat zakupu i pochodzenia auta,może ja patrze na to inaczej pracując w salonie.
pozdrawiam
Zgadzam się w 100 procentach z Adrianem napewno klient 159 to nie klient Pandy więc po zakupie i końcu gwarancji znajdzie środki na serwis w ASO, rozumiem ze Tomek_KRK zachwala swoje i ile ludzi tyle opinii. Ale jeśli miałbym wybierać kupiłbym auto z polskiego salonu po porządnym sprawdzeniu w niezależnym serwisie albo innym ASO.
Hehe, muszę to chyba powiedzieć swoim klientom, którzy przyjeżdżają na serwis do mnie - po cholerę takie oszczędności robić, skoro można jechać do ASO, gdzie na pewno z pełnym profesjonalizmem zostaną obsłużeni. Szkoda tylko, że ja na razie nie znam takiego ASO, do którego oddałbym jakiekolwiek swoje auto - tylko że ja upierdliwy jestem i nie daję sobie wmawiać bzdur.
Poza tym już widzę, jak klient, który kupił np. 159 z 2006 roku, z szesnastozaworowym dieslem, z uśmiechem przyjmuje na klatę kwotę 10 tysięcy złotych (tyle to wyjdzie w ASO) za kilka podstawowych wymian, jakie w takim aucie zrobi - kolektor, sprzęgło, dwumasówka, rozrząd, EGR.
Z historyjkami "jak ktoś ma taaaakie auto to na pewno jedzie do ASO" to można sobie błyszczeć pod budką z piwem, gdzie nikt takiego auta na oczy nie widział i można zaimponować wiedzą i obyciem. A przykłady z życia są zgoła odmienne - ostatnio przypędził do mnie pacjent z Volvo S80 z 2007 roku, z prośbą, żeby mu skasować jeden błąd, bo w ASO chcieli za naprawę 7500 PLN (!!!), na razie żaden inny warsztat sobie z tym nie poradził, a on głupi nie jest, żeby pakować w to auto 7500 PLN na jakąś pierdołę. I miał rację, bo zostawił 800 PLN i wyjechał bez błędu i bez usterki. I nawet dla takiego gościa, który oprócz tego Volvo ma jeszcze 5 innych aut tej klasy, oszczędność ponad 6000 PLN jest odczuwalna.
---------- Post added at 19:04 ---------- Previous post was at 19:00 ----------
Auta z zachodu możesz kupić tak serwisowane, że żaden prywatny polski właściciel tyle na auto nie wyda. Z prostego powodu. W Belgii, Niemczech, Holandii i innych rozwiniętych krajach od kilku lat bardzo popularne jest coś takiego, jak wynajem długoterminowy (to jest taka dziwna forma leasingu). Płacąc określoną ratę miesięczną (na poziomie +5% tego, co kosztuje zwykły leasing) WSZYSTKIE koszty serwisu pokrywa FIRMA WYNAJMUJĄCA SAMOCHÓD. Nawet żarówki możesz jeździć zmieniać do ASO i nic za to nie zapłacisz. Dlatego ktoś, kto ma odrobinę oleju w głowie, korzysta z tego jak się da i na bieżąco usuwa wszystkie usterki.
To wniosek jest prosty.
Ty pozostajesz przy sprowadzankach,a ja salon pl.
Myślę,że nie ma sensu wypisywanie plusów i minusów jednego i drugiego żródła.
A co do jakości usług serwisów to tak samo papudraki zdarzają się w Aso jak i nie zależnych serwisach.
Uważam też że nie ma co oceniać czy jak ktoś ma olej w głowie to jedzie do Aso albo do innego serwisu,sam mam przy salonie serwis wszystkich marek i to już klienta wybór gdzie pojedzie,czasem wolą mieć fakture wystawioną przez dealera Alfy,ale to już myślę sprawa indywidualna i każdy wydaje swoje pieniądze jak ma ochote.
pozdrawiam
Tomek_KRK - ja jestem najlepszym przykładem na to, ze warto poszukać w kraju. Dwa tygodnie temu kupiłem 159 z 2007 roku od lekarza - I właściciel, kupiona w Polsce, serwisowana w ASO po gwarancji (ostatni przegląd - maj 2011). Kompletna książka z fakturami za każdy przegląd, przebieg - 36 tys km !!
Jako, że zajmujesz się sprzedażą aut sprowadzanych, to naturalne jest, że będziesz zachwalał to źródło.
Każdy musi sam zdecydować na jaki pojazd go stać - droższy krajowy czy "okazje" od Niemca, Włocha, Turka...ja tylko przypomnę - na szeroko rozumianym Zachodzie nie mieszkają IDIOCI i także tam nikt nie oddaje dobrego auta za pół darmo. Mamy więc albo duże przebiegi (wiem, po dobrych drogach, ale co mi po tym, skoro np turbina i wtryskiwacze są na wykończeniu bo mają np 200 albo więcej tysięcy przebiegu), albo auta po przygodach (wypadki, powodzie).
Dwie podstawowe zasady:
1) dobre auto musi kosztować - najczęściej dużo powyżej średniej rynkowej
2) nie ma czegoś takiego jak OKAZJA
Oczywiście, że można kupić i takie auto, jak Ty kupiłeś. Wszędzie. W Polsce i za granicą. Ale nie kupisz TAKIEGO auta w cenie średniej z "allegro". Nie wiem, dlaczego postrzegasz zakup auta za granicą jako zakup pseudookazji - tam też są auta normalnie eksploatowane, nie porozbijane, serwisowane w ASO. Kwestia tylko, czy Cię stać na to, żeby dopłacić za pewność, że auto masz w stanie nienagannym, czy szukasz auta w cenie okazyjnej, łudząc się, że a nuż trafisz na jakiś cukiereczek. Co najczęściej kończy się zakupem jakiejś turbo miny.
Ja zachwalam auta z zachodu z dwóch powodów - zdecydowanie mniejszej degradacji ulegają tam zawieszenia pojazdów oraz ogólnie cała sztywność karoserii, a poza tym masz większe szanse na trafienie samochodu, na którym nie oszczędzano na serwisie - bo możliwości finansowe Niemca czy Belga są inne, przy takich samych cenach usług serwisowych jak w Polsce. Jest tylko jedna zasada, obowiązująca przy takich zakupach - nie jedziemy kupować na plac do Turka/Rosjanina/Polaka. Jedziemy kupować auto Z GWARANCJĄ.
Tomek_KRK - mam wrażenie, że swoim postem potwierdziłeś to, co napisałem powyżej...
Cena wywoławcza za moją 159 - 52.000 pln (przypominam, krajowe auto z 2007r, 1.9 JTDM 16v, Progression, 36k km przebiegu). To dużo, ale zadbany, serwisowany i pewny krajowy pojazd z małym przebiegiem kosztuje.
Powiedz - sprzedawałeś kiedyś czteroletnią bezwypadkową* 159 w tej wersji w takiej cenie u siebie ? Bo mam wrażenie, że nie, że u Ciebie ceny są dużo, dużo niższe....ciekawe dlaczego ? A przecież Ty niejako jesteś pośrednikiem, ponosisz koszty i też musisz na tym zarobić - cena auta u Niemca, Włocha musiała być jeszcze dużo niższa od tej, jaką Ty wystawiasz. Czemuż to w takim razie na Zachodzie zadbane, bezwypadkowe i bogato wyposażone czteroletnie 159 sprzedawane są np za 30% wartości ? Ci na Zachodzie to idioci ? A może jednak jest tak, jak napisano o 159 w artykule "Piękna i solidna" - "zagraniczni kierowcy już tak łatwo nie pozbywają się swoich Alf"...
Powiedz, czemu 159 SW z 2007r stojącą u Ciebie wyceniasz zaledwie na 35 900 ? Przecież sam napisałeś - dobre auto musi kosztować...
* - bezwypadkową i bezstłuczkową !
159 SW wyceniam na 35900 bo:
- jest to wersja 1.9 JTDm 120KM, gdzie wersji z tym silnikiem mam do wyboru do koloru w Belgii i czasem uda mi się wyrwać jakiś model bardzo tanio,
- przebieg też jest dużo wyższy niż u Ciebie, bo ma 135, a nie 36 tysięcy przebiegu
- za taką samą wersję 150-konną trzeba dopłacić ok. 3-4 tysięcy złotych
Generalnie cenowe "schody" zaczynają się przy samochodach z przebiegami poniżej 100 tysięcy km. OStatni 150-konny SW, jakiego mogłem kupić, w fajnej wersji bo niebieski metaliczny + beżowa skóra + navi, dla klienta wychodziłby w okolicach 48 tysięcy złotych (2007 rocznik) przy przebiegu 90 tysięcy. Teraz przyjeżdża do mnie czarny 150-konny SW, 2008 rocznik, z przebiegiem prawie 140 tysięcy, dla klienta 46 tysięcy złotych. Wersja Distinctive, czarna skórzana tapicerka + elektryczna regulacja foteli. Teraz otwórz sobie Allegro i zobacz, od ilu złotych zaczynają się 150-konne 159-ki z roku 2008. Za 40 tysięcy już możesz kupować. Więc czy mam aż tak tanio? Nie sądzę.
Niska cena docelowa wynika z tego, co już wcześniej napisałem - ja nie kupuję na placach. Ja kupuję jako dealer. Tam, gdzie kupują dealerzy Z CAŁEJ EUROPY (np. z Niemczech komisanci też). Dealer nie będzie oferował ceny takiej, jak klient końcowy, więc ceny mamy o 10-15% niższe, niż rynkowe. Tylko że tutaj nie zrobisz wałków, pt. "panie, zaniżymy fakturę, żeby akcyza była niższa", nie możesz pouczestniczyć w pouczających rozmowach na placu u Turka i generalnie wiesz - nie ten klimat, do którego przywykli polscy handlarze. Dodatkowo musisz wszystko ładnie przepuścić przez Urząd Skarbowy, zapłacić 23% VAT, co dla większości handlarzy jest jawnym okradaniem ich z ciężko zarobionych pieniędzy, więc wolą kombinować i przywozić jakieś trupy. Ja wiem, że klasyczny handlarz podchodzi do zakupu auta w stylu: "nie ma przygody - nie ma handlu" ;), ale ja wolę sobie siedzieć w serwisie w Polsce i wszystko załatwiać zdalnie z ludźmi, którzy są dla mnie wiarygodni i od lat sprawdzeni. I ma to bardzo dużo plusów - m.in. minimalizuje wszelkie koszty związane z importem auta, bo nie mam kosztów wyjazdu po samochód, noclegów za granicą, itp., mogę sobie tygodniowo kupić 10 samochodów i nie ruszyć się nawet z fotela przed kompem.
I tak na koniec - nistety nie traktowałbym do końca Twojego auta jako jakąś wykładnię podaży Alf w Polsce - mało kto pozbywa się 159-ki z przebiegiem 36 tysięcy km po 4 latach. To jest bardziej rynkowe zjawisko, niż jakaś norma. Dla takich roczników standardowym przebiegiem są okolice 100-150 tysięcy km. Poza tym Ty nie kupiłeś auta "z ogłoszenia", tylko przez pocztę pantoflową - dostałeś namiar do znajomego znajomej i w ten sposób udało Ci się nabyć auto. To nie jest standardowa procedura zakupu i mało komu uda się w ten sposób pozyskać takie auto z rynku wtórnego.