Cześć.
Panowie, potrzebuje porady.
W zimie ze 2 razy padł mi aku, ładowanie w domu prostamolem, ups... prostownikiem pomogło tylko na chwilę, więc w lutym kupiłem nowy - Bosch S5 008 (77Ah).
Na początku było spoko, odpalał od strzała.
Jakiś miesiąc temu auto postało 5 czy 6 dni na mega mrozach i aku padł. Naładowałem chama na kablach i śmigał dalej.
Wczoraj chciałem odpalić samochód po tygodniu postoju (nie było minusowych temperatur), a tutaj nawet pilot od centralnego nie działa...
Pomyślałem, że wyjmę akumulator do ładowania i później sprawdzę czy mi prąd ucieka, albo z reklamacją pojadę (w końcu 400 PLN piechotą nie chodzi), wykręciłem go a tam przy śrubie mocującej w dolnej części między aku a silnikiem jest duuużo jakiegoś białego osadu, coś jakby popiół, ale bialutki. Rozumiem osad na klemie, ale na śrubie, która chyba nawet akumulatora nie dotyka?
Do tego albo mi się wydaje, albo akumulator ma mało elektrolitu? Jak go podniosłem to na maxa chlupało, wydaje mi się że wcześniej tak nie było?
Auto mam od października zeszłego roku.
Wtedy takich cyrków nie było, a od momentu kupna nie grzebałem nic w elektryce - żadnego radia, alarmu, itp.
Co chłopaki myślicie?
PS. Auto to 2.4 JTD 10v, a aku jak wspomniałem Bosch S5 008 77Ah.