Przed świętami oddałem auto w ręce jakby się zdawało, profesjonalistów. Stwierdziłem, że dobrze byłoby umyć i nałożyć wosk żeby zabezpieczyć karoserią na zimę. Zaufałem Zielonej myjni, której siedziba mieści się pod hotelem forum w Krakowie - I TO OKAZAŁ SIĘ MÓJ PIERWSZY BŁĄD. Zjawiłem się na miejscu o umówionej godzinie i po chwili rozmowy z osobą, która miała wykonać usługę oddaliłem się.
Kilka godzin później odbiór-rzuciłem okiem na auto - wydawało się czyste. Gadam z gościem, mówi że właśnie skończył. W swojej naiwności nie zastanowiłem się nad tym, że przecież opony wciąż są mokre-czy gość jest taki szybki, że zdążył nałożyć wosk zamin wyschły? TO BYŁ DRUGI BŁĄDZapłaciłem, wsiadłem do auta i odjechałem ciesząc się czystym, nawoskowanym autem.
Dzisiaj, korzystając z chwili wolnego czasu i pięknej pogody w KRK postanowiłem własnoręcznie umyć Bellę. Niestety po zmyciu 3-tygodniowego brudu moim oczom ukazała się wielka rysa na tylnym zderzaku (w okolicach przeciwmgielnego). Złapałem nerwa niemałego i zacząłem zastanawiać się gdzie do jasnej cholery wjechałem...??? Nie ma jednak innej możliwości-rysa musiała powstać podczas wykonywania usługi przez gościa z myjni 3 tygodnie wcześniej.
Teraz pluję sobię w brodę, że łamiąc swoją zasadę (zawsze auto myłem sam) zostawiłem Alfę w rękach osoby trzeciej.
Już nigdy więcej-przekonałem się, że jednak trzeba samemu bo inaczej istnieje duże prawdopodobieństwo, że taki patafian weźmie kasę za fuszerkę i w dodatku coś zje**e
NIECH NIKT NIE ZOSTAWIA TAM SWOJEGO SAMOCHODU!!!