
Napisał
Korba
pierwsze uruchomienie zimnego silnika po kilku godzinnym postoju, najczęściej przy aucie rozgrzanym na słońcu. Zapamiętałem raz piętnastominutowe odpalanie, kiedy sądziłem, że będzie już laweta.
Czujnik mnie kosztował 180 zł +robocizna 200 zł (częściowy demontaż rozrządu).
Przy kosztach jakie poniosłem przez niewłaściwą diagnozę (3xelektroniczna inspekcja, filtr paliwa, świece żarowe, regeneracja rozrusznika) niewiele.
I bardzo niewiele w stosunku do tego, na co mnie chciały naciągać niektóre serwisy, w tym jeden bardzo chwalony i renomowany w Krakowie. A problemów dopatrywali się we:
-wtryskach
-pompie paliwa
-przewodach paliwowych
-(sic) turbosprężarce (regenerowana – zresztą pewnie też niepotrzebnie – pół roku wcześniej, no ale na turbo można sporo kasy przytulić, więc generalnie z defaultu turbo zawsze jest źródłem zła na świecie)
-przepustnicy (której wgrali oprogramowanie utrzymującą ją ciągle w pozycji otwartej, zorientowałem się dopiero, jak mechanik wymieniający mi czujnik badał sprawę)
-(mój ulubiony) zatkanym filtrze DPF. Który mam do tej pory, więc to było robienie w wała poziom hard
Nie stwierdzę czy u Ciebie też jest zepsuty czujnik, ale uważaj.
Moja usterka była klasyczną próbą robienia mnie w chu*a, naciągania na kasę (a że jestem prostym księgowym, a nie mechanikiem, to przez parę tygodni nieźle im szło), gdzie diagnozy dokonywali bez otwarcia przeklętej maski (i to, jak pisałem, cieszący się renomą mechanicy).
Ostatni mechanik (ten wymieniający czujnik) odczytał przy inspekcji od razu błąd czujnika, o którym poprzednie serwisy, w tym ten renomowany, nawet nie wspomniały, szukając problemu we wtryskiwaczach czy, o Boże, turbosprężarce.Miesiąc wyjęty z życiorysu, utrata wiary w uczciwość wielu ludzi, ale szczęśliwie naprawa nie kosztowała finalnie tyle, ile się zapowiadało. Powodzenia