Witam.
Otóż tak, nie będe opisywał całościowo zaistniałego problemu, ktory trwa juz drugi rok.
Swego czasu wjechałem w 'krater" drogowy, w ślimaczym tempie.
Dojechałem do domu w kłębach dymu z wydechu.
Nazajutrz, po wstępnych oględzinach uznałem, że nie uszczelka pod głowica jest winna lecz cos sie przytkało w układzie.
Zlałem co w układzie zostało, i zalałem 2L octu + 2 L wody.
Pojeździłem troche, nic sie nie dzieje.
Wypłukałem układ kilkunastokrotnie i zalałem woda destylowaną bla bla bla.
po krotkim czasie, zalałem borygiem- kłęby dymu po pierwszej krótkiej przejażdżce.
Powrót do wody destylowanej- momentalnie wszystko OK.
I tak przejeździłem dwa okresy letnie, nie działo sie zupełnie nic. Ile wlałem, tyle z układu zlałem.
Trzy tygodnie temu znów płukanka i należyty płyn chłodniczy.
3 dni jeżdżone- kłęby dymu, a w zbiorniczku pusto.
Ktoś może mi wytłumaczyc, co to za magia?
Na wodzie jezdzi, na płynie nie?
chyba nie musze udowadniac, że jest jak pisze, bo nie byłbym w stanie przejezdzic prawie dwoch lat, gdyby z wydechu wydobywały sie kłęby dymu.
-w oleju brak sladów płynu.
-pali tak jak zawsze, bez zająknięć, czy to zimno, czy to ciepło, nawet w momencie gdy był płyn chłodniczy w układzie.
-wymieniony termostat
-korek zbiorniczka, który zreszta rozleciał sie w cholere po tygodniu i załozony jest stary
-zaślepiłem egr. Niby ten układ ma równiez za zadanie podgrzewanie płynu chłodniczego spalinami.
Jak tak, to w którym miejscu szukac ew. dziury etc.
Bo nie rzuciła mi sie w oczy chłodnica EGR'u, tylko on sam.
A gdzies byc powinna.
Jakies 'magiczne' pomysły? Adekwatne do sytuacji?