a kiedy w AR było inaczej?
Bo jeżeli chodzi o awaryjność, mito do takiej 156 to jest przepaść. Ten nie działający spryskiwacz to jest najgorsza "awaria" przez ponad 2 lata (był jeszcze spalony bezpiecznik zapalniczki).
Natomiast w nowej 156 1.8 ts przez pierwsze 1,5 roku miałem wymieniony wahacz, końcówki drążków, wariator + wiercony kanalik w głowicy. I jeszcze poranne gaśnięcie z którym ASO nie mogło sobie poradzić. To było 3 lata po premierze 156, więc spokojnie był czas na dopracowanie modelu. Tymczasem to mito jest z drugiego miesiąca produkcji.
pamiętajcie ze tak naprawde mito to jest w większości grande punto dlatego nie ma takich problemów jak zawieszenie czy instalacja ele.
Odnośnie wężyka wyglada na to że faktycznie złączka jest kiepska. Mocowanie amora rdzewieje w identycznym stopniu jak w innych widzianych przeze mnie autach gdy się o to nie zadba -ja wszelkie gwinty łby srub itd polałem na samym początku a tam gdzie się dało dosięgnąć dałem smar. Wprawdzie zaraz przykleja się do tego brud ale łatwo go wytrzeć i odkręcać śruby.
Przewody są jednak trochę podniesione więc nie leżą w wodzie no chyba że się zatka odpływ z podszybia. W produkowanym kilka lat GP chyba nie ma z tym problemu
Mito MultiAir 105 KM 6,5 litra pali, poza naprawą systemu EOBD - wada fabryczna (pisane było w moim wątku), jest ok, aczkolwiek coś tam nie halo jest z podwoziem szura.....mam nadzieje,ze na podnośniku będzie wiadomo o co biega.
wracając do tematu spryskiwacza - po poprawieniu (dociśnięciu) złączki płyn pojawił się na tylnej szybieZ umocnieniem tego koszulką termokurczliwą się jednak wstrzymałem - w przypadku zatkania dyszy, wolę, żeby jeszcze raz się rozpięło niż żeby pękł przewód (w niewiadomym miejscu).
Może i racja, ale pompa aż tak mocna chyba nie jest. Kiedys robiłem eksperymenty (przy okazji naprawy) na podobnej dwukierunkowej pompce z citroena i po zatkaniu węża po prostu nie pompowała ani też wąż nie spadał z kroćca ani tym bardziej pękał (zwykły przeźroczysty bez zbrojenia). Ani podczas pompowania w jedną ani w drugą stronę.
No i mamy znowu problemik ....wr...nowe auto i znowu coś, ale zmierzam do sedna sprawy.
Otóż po przejechaniu 9500 km słychać szuranie jakby podwozia z prawej strony - tylko podczas hamowania, jak się jedzie jest wszystko ok...
( szuranie brzmi tak jakby coś np. tłumik ciągnał się po ziemi lub coś ocierało się o ziemię, ale to nie to, bo tłumik mamy z tyłu). Szuranie mija po rozgrzaniu się silnika.
Co to u licha może być? Śnieg nie zalega nigdzie...coś ociera i doprowadza mnie do szewskiej paski.
Zaglądałam pod auto nic nie widać. Macie jakiś pomysł?
Pewnie w przyszłym tygodniu wybiorę się do Twardowskiego.
(Jest ktoś z Bródna kto mógłby potwierdzić szuranie?- za nim mój facet przyjedzie do Wawy to chwila minie.
szuranie możesz mieć od tarcz zwlaszcza teraz w okresie zimowym