A wiec dzis pojechalem z moja dziewczyna na lody.Uprzednio zaparkowalismy Alficzke i kupilismy lody.Stalismy na zewnatrz,do auta mialem jakies 10 m.Po 5 minutach z prawego boku zajechal zielony golf IV.Otworzyly sie tylne drzwi i wygramolil sie jeden typ ktory ledwie wyszedl(znam go z widzenie i wiem gdzie pracuje-trzezwy w pracy tez nie jest).Dotknal tylko drzwiami moje auto nie powodujac uszkodzen.Moja dziewczyna do mnie mowi ze chyba dotknal.Zmienilem kat-przeszedlem troche zeby popatrzec z innej strony i nic sie strasznego sie nie dzialo ale stwierdzilem ze podejde do auta.Idac w strone auta podlecial ich kolezka i otworzyl z impetem przednie drzwi witajac sie czule z kolega z tym ze zapie....dolil drzwiami w moj zderzak.Wolam typa grzecznie przez pan ze obil mi drzwi.Uslyszal wolanie po 3 razie.Jak sie nie podniosl i nie chuchnal mi w twarz z pytaniem gdzie??Pokazuje mu na zderzak.Typ nic sie nie stalo ziomek(jak mnie wkurwia to okreslenie) i idzie do mnie poklepujac mnie po ramieniu.W miedzyczasie wyszedl 2 i 3 bardzo trzezwy pan z zakazana twarza.Myslalem ze mi zajebia na miejscu i akurat oprocz nas tam nie bylo(bialy dzien godz ok.17:15).Teksty nic sie nie stalo jutro odmalujemy i jeden belkot.Ja stwierdzilem ze ugryze sie w jezyk bo panowie ewentualnie podjada w nocy i obrysuja mi dookola auto.Starlem zielony lakier i na szczescie obrazen wielkich nie ma ale widac sporo rysek bo drzwi ruszaly sie jeszcze gora-dol.Jest tez kilka bialych kropek(dobrze ze auto akurat nie stalo blizej).Ogolnie jakos sie nie rzucaja w oczy ale sa i mnie to boli,a wiedzialem ze nie zrobie nic.Co mialem im powiedziec 300 zl na malowanie elementu??Dostalbym lampe i by pojechali.Odpisalem ich rejestracje ale co mi to da??Niewiele.Jeszcze jakby byl w tym miejscu monitoring.Swietny dzis dzien za mna