Dzisiaj jechałem w jedno miejsce koło południa, to wstaje o 10ej bo widze, że wszystko zawalone śniegiem to nie będe na złamanie karku jechał z mrozem. Jako, iż od kilku dni na gruntownym przepalaniu samochodu, aby silnik się nie zastał zauważyłem iż Alfa Control uporczywie informuje mnie o braku w płynie hamulcowym to przeszedłem się do najbliższej hurtowni motoryzacyjnej. Po drodze widziałem masę nieodśnieżonych, nie ruszonych samochodów, a jest poniedziałek godzina 10a. Wróciłem z 0,5 butelki DOT4 do auta, ale że na masce tona śniegu to otworzyłem drzwi (bezproblemowo) i odpaliłem samochód (bezproblemowo), co wzbudziło u pewnego jegomościa wyglądającego z okna zazdrośc, bo jak to możliwe, że włoski samochód w takową zimę funkcjonuje.
Wziąłem zgarniacz taki jak do kropel i jazda ze śniegiem. Jako, że mój wyświetlacz ledwo dychszy to wyświetla chociaż ten minus przed miejscem gdzie powinna jarzyc się temperatura na zewnątrz, więc widziałem że jest mróz, a sam o tym się przekonałem gdy widziałem zamarźniętą wodę pokrywającą każdy kawałek samochodu. Włączyłem też światła co by z reflektorów lepiej śnieg zrzucic. Pałowałem się chyba z 15 minut z całością. Wewnątrz zrobiło się ciepło więc otworzyłęm również maskę co by w końcu płynu wlac. Po czym bez bólu ruszyłem aby odpalic samochód kumpla którym jest PzW VW SedanGolf Bora. Nawrócic ja musiałem przez to na końcu ulicy, niestety zabrakło mi "promienia skrętu" więc w zbożnym celu użyłem "łapy". Niestety, na kable było wykluczone, bom swojej baterii nie chciał dieslem męczyc, próbowalismy pociągnac więc holem, ale wiadomo, że koła dęba stały w śniegu i nie było żadnego tarcia. Potem więc pojechałem w miejsce gdzie miałem jechac widząc jak bezmózgowie idące chodnikiem ma chorobę na skręt szyji i przełazi z rozpędu nie patrząc czy coś jedzie. Jakby nie wiedzieli, że nawet na pasach są goścmi a nie gospodarzami. Tyle na dzien dzisiejszy.